Niemcy: Szansa na kolejne procesy esesmanów
Niemieccy śledczy prowadzą 29 postępowań przeciwko byłym obozowym strażnikom – podaje telewizja NDR. Na początku października ma ruszyć proces byłego esesmana z obozu Stutthof.
W niemieckich prokuraturach toczy się obecnie 29 postępowań przeciwko osobom podejrzanym o zbrodnie z czasów drugiej wojny światowej. Informuje o tym publiczna telewizja NDR, która przepytała w tej sprawie wszystkie prokuratury w RFN.
Większość podejrzanych to byli członkowie załóg niemieckich obozów koncentracyjnych. Prokuratorskie zarzuty dotyczą morderstwa albo pomocnictwa w morderstwie tysięcy osób. Śledczy prowadzą też postępowania sprawdzające w kilkunastu innych, podobnych sprawach, ale nie ma pewności, czy potencjalni sprawcy jeszcze żyją.
Kiedy procesy?
Niedawno do sądów trafiły akty oskarżenia przeciwko dwóm mężczyznom, którzy mieli służyć w obozie koncentracyjnym Stutthof. Jeden z nich – 94 letni mężczyzna – ma odpowiadać przed sądem w Wuppertalu, ale ten nie przeanalizował jeszcze aktu oskarżenia. Sąd tłumaczy się "dużym obciążeniem aktualnymi, pilnymi sprawami” – taką odpowiedź otrzymali dziennikarze NDR.
Wiadomo za to, że w połowie października rozpocznie się proces przed sądem w Hamburgu, gdzie oskarżonym jest 93-letni Bruno D. Mężczyzna przyznał podczas przesłuchań, że był strażnikiem w obozie Stutthof, wiedział też, że w komorach gazowych zabijani byli ludzie. Mężczyzna uważa jednak, że nie ponosi odpowiedzialności za ich śmierć.
Z powodu zaawansowanego wieku podejrzanych trzeba liczyć się z tym, że większości procesów nie uda się przeprowadzić. Proces Brunona D. może być jednym z ostatnich. Przytłaczająca większość z tysięcy esesmanów służących w niemieckich obozach koncentracyjnych nigdy nie została pociągnięta do odpowiedzialności.
"Świadome zaniedbania"
Międzynarodowy Komitet Oświęcimski zarzuca Niemcom świadome zaniedbanie prawnego rozliczenia ze sprawcami. W wydanym we wtorek komunikacie wiceprzewodniczący MKO Christoph Huebner pisze, że dla ocalonych z Holokaustu to "nieustający skandal i ból, który będzie im towarzyszyć do końca życia”.
Huebner dodaje, że tylko nieliczni zbrodniarze z niemieckich obozów koncentracyjnych "kiedykolwiek widzieli od środka salę sądową”. Jego zdaniem ostatnia zmiana podejścia sądów w RFN do tych wydarzeń, dzięki czemu w ostatnich latach skazano kilku byłych obozowych strażników, niewiele tu znaczy.
Jeszcze do 2011 r. w sądach dominowało przekonanie, że aby kogoś skazać, konieczne jest udowodnienie indywidualnej winy – bezpośredniego udziału w zbrodni. Przełomem był wyrok w sprawie Johna Demjaniuka, którego skazano za samą przynależność do załogi obozu zagłady. Sądy uznają odtąd każdą formę udziału w morderczym systemie za pomocnictwo.
Przeczytaj też:
Proces strażnika z KL Stutthof ostatecznie umorzony
Zawsze do usług. Przedsiębiorcy bez moralności
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl