Niemcy łapią Polaków i znakują
Łapanka, kontrola dokumentów i zakładanie opasek! W tak poniżający ludzi sposób Niemcy walczą z nielegalnymi pracownikami.
Wczesny poranek, na budowie w niemieckim Darmstadt robotnicy rozpoczynają pracę. Większość mówi po polsku, dla niektórych to pierwszy dzień na niemieckiej budowie. Nagle nalot! Teren otacza straż graniczna, celnicy, pracownicy urzędu pracy i policja. W sumie 30 ludzi, część po cywilnemu, jak tajniacy. Rozpoczyna się łapanka na nielegalnych robotników. To nie film fabularny. To 15-minutowy reportaż, który pokazała kilka dni temu niemiecka telewizja ZDF.
Pierwsze ujęcia filmu: pracownicy urzędu pracy przeczesują dach budowanego bloku. Zaglądają do każdej dziury, szperają w materiałach budowlanych. A nuż schował się tam jakiś gastarbeiter...
- No to mamy dwóch, próbowali ukryć się w piwnicy! - słychać w krótkofalówce. Na zewnątrz grupa kilkunastu wystraszonych Polaków przestępuje z nogi na nogę.
- Kto jest waszym pracodawcą? Gdzie śpicie? Ile zarabiacie? - rzuca w ich kierunku celnik. - Firma Wentzel - pada odpowiedź. - Potrzebujecie tłumacza? - dopytuje celnik widząc, że nie dogada się z robotnikami po niemiecku.
W tym momencie policjant znakuje złapanych - zakłada wszystkim robotnikom na ręce białe plastikowe opaski. Po co? By dobrze policzyć złapanych. Żeby któryś z Polaków się gdzieś nie schował, a inny - pomagając koledze - nie dał się za niego policzyć dwa razy. Ta scena robi szokujące wrażenie: w europejskim, cywilizowanym kraju ludzie traktowani są jak bydło!
Kolejny policjant sprawdza, czy Polacy nie byli przypadkiem wcześniej notowani. To zajmuje chwilę, bo dane trafiają do przenośnego komputera. Na szczęście większość z tej grupy ma pozwolenie na pracę. W gorszej sytuacji są za to dwaj mężczyźni, którzy próbowali schować się w piwnicy. Nie dość, że pracują na czarno, to w dodatku nie mówią po niemiecku. Kamera pokazuje, jak policjanci bezceremonialnie zakuwają ich w kajdanki i prowadzą jak bandziorów do radiowozu. Tam kolejne przesłuchanie, ale zapytany o nazwisko robotnik kręci głową na znak, że nie rozumie pytania.
- To może twoi koledzy Polacy zrozumieją... - mówi złośliwie celnik. - Nielegalni robotnicy zostaną spisani i odesłani do domu, prawdopodobnie znowu wrócą i bedą szukać pracy na innej budowie - mówi do kamery niemiecki celnik.
Spiker ze studia dodaje, że nie jest to materiał "pod publiczkę". To wcielona w życie polityka niemieckiego rządu walczącego nowymi metodami z nielegalnym zatrudnieniem.