Niemcy będą szukali polskiego płetwonurka
W poniedziałek rano niemieckie służby
ratownicze rozpoczną poszukiwania polskiego płetwonurka, który
zaginął w sobotę wczesnym popołudniem podczas penetrowania wraku
promu "Jan Heweliusz" na Bałtyku - poinformował inspektor operacyjny Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Świnoujściu Jarosław Orłow.
21.09.2008 | aktual.: 22.09.2008 10:46
Wrak promu spoczywa na dnie morza na niemieckich wodach terytorialnych. Akcję poszukiwawczą ma nadzorować Centrum Koordynacji w Bremen.
Inspektor operacyjny Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Świnoujściu Jarosław Orłow powiedział, że strona polska powiadomiła niemieckich ratowników o danych i wyglądzie zaginionego nurka oraz przebiegu zdarzenia. Jak poinformowała policja w północnoniemieckim Bad Bramstedt, miejsce prawdopodobnej tragedii patrolowane jest przez statek ratowniczy oraz śmigłowiec. Czas rozpoczęcia poszukiwań zależy od tego, kiedy niemieckiej policji uda się skompletować zespół ratowników, którzy zejdą na głębokość 30 metrów do wraku.
Zdaniem niemieckiej policji, szanse na znalezienie nurka żywego są równe zeru.
Jak podało radio RMF, grupa siedmiu polskich nurków zeszła w sobotę po południu pod wodę, by oglądać wrak promu. Jeden z nich, wbrew zakazom, wpłynął do wnętrza - prawdopodobnie - siłowni jednostki. Mężczyzny na razie nie odnaleziono. Według informacji radia, wyjazd zorganizowała szkoła nurkowania ze Stargardu Szczecińskiego.
Orłow powiedział, że do wypadku doszło ok. godz. 14. Członkowie wyprawy nurkowali w parach. Gdy zeszli do maszynowni, po jakimś czasie wynurzył się tylko jeden z nich i zaalarmował kolegów. Pod wodę zeszli pozostali nurkowie, którzy szukali zaginionego ponad godzinę. Gdy poszukiwania nie przyniosły rezultatu, wrócili do jednostki, którą przypłynęli, i poinformowali odpowiednie służby. W sobotę przypłynęli z powrotem do Świnoujścia.
Nasze służby ratownictwa morskiego zostały poinformowane przez kapitana jednostki ok. godz. 20.30 - powiedział Orłow. Dodał, że spotkał się z kapitanem i wszystkie uzyskane od niego informacje przekazał stronie niemieckiej.
Według informacji inspektora, jednostka "Baltic Lady", którą pływali, została wynajęta przez płetwonurków ze Stargardu Szczecińskiego. Orłow nie potrafił powiedzieć, czy grupa ta liczyła faktycznie siedem osób.
Prom zatonął podczas sztormu 14 stycznia 1993 roku na Bałtyku, 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Zginęło 55 osób.
Wrak promu znajduje się na głębokości około 30 metrów i jest często odwiedzany przez nurków. To jeden z najbardziej niebezpiecznych dla żeglugi wraków leżących na dnie Bałtyku.