Nieletni nielegalni imigranci w Łodzi
Czterej chłopcy z Afganistanu i Wietnamu od trzech miesięcy przebywają w Policyjnej Izbie Dziecka w Łodzi. Nikt nie wie, co z nimi zrobić, bo prawo nie przewidziało, że do Polski trafią nieletni cudzoziemcy bez rodziców.
15.03.2004 | aktual.: 15.03.2004 08:19
Mają po 13 i 15 lat. Zostali zatrzymani na trasie pod Rawą Mazowiecką. – To była normalna, rutynowa kontrola furgonetki, podczas której znaleziono nielegalnych imigrantów – mówi Bogdan Wójciak, rzecznik rawskiej policji.
Dorosłych odesłano do ośrodka deportacyjnego w Lesznowoli. Nieletnich przywieziono do Policyjnej Izby Dziecka w Łodzi.
– Byli wygłodniali, wychudzeni, wystraszeni. Widać było po nich długą i ciężką podróż – słyszymy od wychowawców w izbie dziecka.
Narysował bomby i śmierć
Kiedy odwiedziliśmy chłopców, grali w damkę w świetlicy. Byli zakłopotani wizytą, ale otworzyli się, gdy zapytaliśmy, czy oglądają relacje sportowe. – Sport jest dobry – ocenił jeden z Afgańczyków słabą polszczyzną.
Wietnamczycy grali u siebie w piłkę nożną tak zawzięcie, że jeden z nich złamał nogę. Pokazuje, w którym miejscu. Afgańczycy lubią siatkówkę. – I szachy – dodaje wychowawca. – Trudno z nimi wygrać. Wietnamczykom lepiej idzie w ping-ponga.
Świetlicowe gry to oprócz telewizji jedyna rozrywka chłopców. Lubią rysować. Kiedy chwalimy ich prace, cieszą się. – Nie znają żadnego obcego języka, ale mogli narysować to, co chcieli powiedzieć – mówi policjant pracujący w izbie dziecka.
Afgańczycy na jednym z rysunków namalowali zniszczony dom, spadającą bombę, wybuch i napis: bum! – Domyślamy się, że rodzice zginęli w bombardowaniu – mówią wychowawcy. – Mama, tata bum – opowiada łamaną polszczyzną jeden z chłopców. Tłumaczy Wietnamczyk, który lepiej sobie radzi z językiem polskim.
Chłopcy pokazują na palcach, jak długo jechali do Polski. Trzy razy po dwie ręce – miesiąc. Drugi dodaje, że 20 dni. Ile kosztowała podróż? Parę tysięcy dolarów. Pieniądze wzięli Rosjanie. Mieli trafić do Niemiec, ale w Polsce też im się podoba. Mają w Łodzi dach nad głową. Na świat patrzą przez kraty, ale dla nich to raj na ziemi. Chcieliby tu zostać.
Nauka cywilizacji
Dla Afgańczyków wszystko było nowe: regularna kąpiel, mycie zębów, ścielenie łóżek. Naśladowali polskich rówieśników.
Policjanci mieli też trochę kłopotu z zapewnieniem cudzoziemcom właściwego menu. Z Wietnamczykami nie było problemu, ale Afgańczycy – muzułmanie z ludu Pasztunów – jedzą tylko to, na co pozwala im religia.
Przez miesiąc zjadali swoje porcje, a nawet to, co polscy koledzy zostawili na talerzu. Nastolatek potrafił zjeść 18 kanapek. Zostawiali tylko wszystko, co zawierało wieprzowinę.
– Podaliśmy im mięso z kury. Nie chcieli jeść – opowiada jeden z policjantów. – Dopiero kiedy kolega zamachał rękami pokazując, że to mięso z ptaka, zjedli obiad.
Wolno znika rezerwa, z jaką podchodzili do polskich opiekunów. Na widok kobiety młodzi Afgańczycy odwracali się i nie wykonywali poleceń. Dostali męskich wychowawców, a po czasie włączono do pracy wychowawczynie. Rezerwa wobec kobiet jednak pozostała.
– Tak zostali wychowani i trudno wymagać, by szybko przyzwyczaili się, że kobieta ma równe prawa z mężczyznami – komentują policjanci.
Chłopcy mówią już trochę po polsku. Najłatwiej przychodzi to jednemu z Wietnamczyków. – Ja chcę tu zostać, muszę się uczyć polskiego – mówi.
Prawny pat
Chłopców nie można deportować, bo nie mają ukończonych 18 lat. Nie można ich odesłać do ośrodka deportacyjnego, bo nie ma z nimi rodziców. Nie trafią też do pogotowia opiekuńczego, bo popełnili przestępstwo, a od stycznia takich pogotowia nie przyjmują. Ustawa o cudzoziemcach nie przewiduje przypadku, że imigrant w Polsce pojawi się bez rodziców i dokumentów.
Nie mogą ubiegać się o azyl, bo nie mają ku temu podstaw. Odpada wniosek o kartę pobytu w Polsce, bo znaleźli się u nas nielegalnie. Nie wchodzi w grę propozycja ubiegania się o polskie obywatelstwo. Zdaniem specjalistów, użycie argumentów, że z powodów humanitarnych należałoby naturalizować cudzoziemców, byłoby niebezpiecznym precedensem w przededniu wstąpienia Polski do UE.
Czy nic nie można zrobić? – Jakieś rozwiązanie się znajdzie – mówi Tomasz Klimczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. – Z punktu widzenia prawa w grę wchodzi wyłącznie wydalenie, ale mamy do czynienia z patem.
– To precedensowa sytuacja i nie wiadomo, jaki będzie miała finał – mówi sędzia Jolanta Cichecka z sądu w Rawie Mazowieckiej. Podjęła decyzje zgodne z literą prawa. Chłopcy są pod opieką, mają wyznaczonego kuratora, który reprezentuje ich interesy w Polsce. – Trzeba czekać na rozstrzygnięcia. Wiele zależy od stanowiska ambasad krajów, z których pochodzą nastolatki – mówi pani sędzia.
Takie wystąpienia zostały skierowane do konsulów Afganistanu i Wietnamu. Policja czeka na odpowiedź, a czas płynie. Kilka dni temu w Łodzi był afgański konsul. Potwierdził narodowość obu nastolatków i obiecał pomóc w rozwiązaniu sprawy. Ambasada Wietnamu milczy.
Marek Juśkiewicz