Nielegalni parkingowi pozostaną


Dziennie mogą zarobić kilkadziesiąt złotych.
Przekonała się o tym nasza reporterka, która wczoraj opiekowała
się autami warszawiaków. Nielegalni parkingowi nie znikną z ulic
stolicy. Muszą być tylko grzeczni - pisze "Życie Warszawy".

26.05.2004 05:52

Na parkingu przy placu Politechniki stoi ponad 50 samochodów. Pilnuje ich samozwańczy parkingowy Sławomir Kęzierski. Wszyscy go tu znają, mówią mu po imieniu i ufają na tyle, że zostawiają mu nawet kluczyki od samochodów. Zarabia w ten sposób od 7 lat. Niedużo, 25-30 złotych dziennie, ale przy rencie w wysokości 215 złotych miesięcznie liczą się każde pieniądze. "Tak naprawdę to odwalam robotę za policję i straż miejską. Znają mnie i wiedzą, że pod moją opieką nic się tu nie stanie" - dodaje Kęzierski - pisze gazeta.

Takich jak Sławek na warszawskich ulicach jest więcej. Większość śródmiejskich parkingów podzielona jest na sektory. "Mój rewir mieści się między tymi dwiema latarniami" - mówi Leszek. Od trzech lat pilnuje samochodów przy Al. Jerozolimskich. Po kilku latach spędzonych w więzieniu postanowił w miarę uczciwie zarobić na chleb - podaje "Życie Warszawy".

Według dziennika, niektórzy kierowcy są zadowoleni z takiej pomocy. Twierdzą, że jest mniej kradzieży. Wiele osób denerwuje jednak nagabywanie parkingowych. Uważają ich za natrętów. Są i tacy, co boją się nie zapłacić w obawie o swój samochód. "Nigdy nie wiadomo, co taki może zrobić. Poza tym dlaczego mam płacić za parking podwójnie?" - pyta oburzony Jan Albigowski. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)