Nielegalna sprzedaż leków poronnych
Na kary 2 lat więzienia w zawieszeniu
skazał Sąd Okręgowy w Zielonej Górze dwie osoby,
uznając za winne nielegalnej sprzedaży leków o działaniu poronnym.
Ofiarami procederu miało paść co najmniej 220 kobiet z całej
Polski.
Oskarżeni przyznali się do winy. 25-letniemu mężczyźnie sąd wymierzył karę 2 lat pozbawienia wolności, zawieszając jej wykonanie na 4 lata. Jego o rok starszej wspólniczce karę 2 lat więzienia zawieszono na 5 lat. Orzeczono także przepadek zabezpieczonego u nich mienia o równowartości dochodów z przestępczego procederu ocenianych na blisko 350 tys. zł.
Oboje - mieszkańcy Zielonej Góry - oferowali za pośrednictwem ogłoszeń w prasie oraz w Internecie specyfiki powodujące poronienie. Kosztowały one u nich od 500 do 800 złotych.
Biegli stwierdzili, że stosowanie tych środków było niebezpieczne. Według ich ekspertyzy przyjmowanie farmaceutyków, poza kontrolą lekarską, narażało kobiety dokonujące nielegalnego przerwania ciąży na niebezpieczeństwo poważnego rozstroju zdrowia. W śledztwie ustalono też, że niektóre z kobiet musiały być hospitalizowane oraz przeszły operację.
Dwoje zielonogórzan oskarżono o fałszowanie dziesiątek recept lekarskich, a następnie przesyłanie pakietów z odpowiednio skompletowanymi przez siebie farmaceutykami. Podejrzewano, że mogły one trafić nawet do około 400 osób, ale ostatecznie prokuratura ustaliła 220 ich klientek. Żadna z kobiet nie zgodziła się występować w procesie przeciw oskarżonym.
W celu zakamuflowania swojej działalności podejrzani posługiwali się niezarejestrowanymi telefonami komórkowymi oraz korzystali z domeny internetowej utworzonej przy wykorzystaniu danych personalnych innej osoby.
Nielegalna sprzedaż miała być prowadzona mniej więcej przez rok. Ukrócili ją dopiero policjanci z komendy miejskiej w Zielonej Górze, którzy na początku 2004 roku wpadli na trop nielegalnej działalności.
Zdaniem prokuratury, z przestępczego procederu podejrzani uzyskiwali stałe, lukratywne dochody. Oszacowano je na blisko 350 tys. zł.
Pieniądze lokowali m.in. na kontach bankowych otwieranych na podstawie skradzionych dokumentów. Taki sposób postępowania prokuratura oceniła jako typowe pranie brudnych pieniędzy.