Niekryty Krytyk: jesteśmy od robienia hałasu
Idol młodego pokolenia i właściciel najpopularniejszego w Polsce kanału na YouTube dołączył do protestu przeciwko ACTA. Strona Niekrytego Krytyka na kilka godzin zniknęła z sieci, a on sam założył na portalu społecznościowym grupę "Ty głosujesz na ACTA - ja nie głosuję na Ciebie".
25.01.2012 | aktual.: 26.01.2012 07:04
Jeśli na hasło "Naleśniki?" zaczynacie się szeroko uśmiechać, to nie trzeba wam przedstawiać Niekrytego Krytyka. Występujący pod tym pseudonimem Maciek Frączyk to człowiek, którego prześmiewcze filmiki opisujące polską rzeczywistość w ciągu kilku godzin zyskują więcej widzów niż na przykład oficjalne teledyski gwiazd popu. Co rano jego audycji w Radiu Zet słuchają ci, którym najbliższa w spojrzeniu na rzeczywistość jest perspektywa ironicznego komentatora codziennych absurdów.
W ciągu ostatnich dni Niekryty Krytyk wypowiada się jednak zupełnie na poważnie. W proteście przeciwko ACTA zamknął swoją stronę internetowa na kilka godzin, następnie umieścił na niej film protestacyjny (http://niekrytykrytyk.com/filmy/niekryty-i-przyjaciele/niekryty-vs-acta.html)
a na Facebooku założył grupę, w której mottem stała się następująca deklaracja: "Oświadczam, że nigdy w wyborach samorządowych, parlamentarnych lub prezydenckich nie oddam głosu na polityka, który zagłosuje za ACTE. Nie oddam też nigdy głosu na żadnego kandydata partii politycznej, której więcej niż 50% parlamentarzystów zagłosuje za ACTE. Zagłosuje na ich przeciwników politycznych lub kandydatów niezależnych. UWAGA! Nie jestem politykiem, ja dotrzymuję danego słowa!"
Zapytaliśmy Niekrytego, dlaczego zaangażował się w protest.
WP: * Sylwia Skorstad: - Czemu zdecydowałeś się przyłączyć się do protestu przeciwko podpisaniu ACTA? Co ciebie jako twórcę w tych przepisach niepokoi?*
Niekryty Krytyk: - Powiem szczerze - nie jestem prawnikiem i nie czytałem tego porozumienia, dlatego poprosiłem o opinię kogoś, kto siedzi w temacie. ACTA jest napisana bardzo nieprecyzyjnie, ogólnikowo i pozostawia urzędnikom zbyt duże pole do własnej interpretacji przepisów. Jeśli słyszę od prawnika, że sposób negocjowania i przyjmowania tak ważnych przepisów w atmosferze tajemnicy urąga wszelkim standardom, to zapala mi się czerwona lampka. Ja, jako twórca, obawiam się zamordyzmu i pracy w atmosferze wiecznego zagrożenia - a może już złamałem jakieś prawo? Mogę wykorzystać ten i ten fragment? Mogę powiedzieć to i to? Taka niepewność to kaganiec dla kreatywnej pracy. Ludzie, którzy stworzyli te zapisy kompletnie nie rozumieją zasad funkcjonowania Internetu.
WP: Czy w stanie prawnym, jaki jest w Polsce na dzisiaj, masz wrażenie, że twoje prawa autorskie są dostatecznie chronione?
- To bardzo złożony temat. Z jednej strony YouTube zablokował mój film, bo wykorzystałem w nim fragmenty video osoby, która nie wyraziła na to zgody - a dokładnie rzecz ujmując, wyraziła swój sprzeciw. Okej, YouTube ma taki regulamin. Z drugiej jednak strony nie mam żadnych narzędzi do walki z ludźmi, którzy podszywają się pode mnie i wykorzystując mój wizerunek prezentują swoje własne poglądy. Wykorzystanie mojego filmu to jedno - proszę bardzo, edytujcie, miksujcie, przerabiajcie - ale posługiwanie się moim nazwiskiem i manipulowanie treścią to co innego. Nikt z tym nie walczy i nie daje mi narzędzi do ochrony, ale wolę zacisnąć zęby i przeboleć to, niż zgodzić się na ochronę praw autorskich kosztem ograniczenia wolności i nieustannego monitorowania użytkowników.
WP: Do założonej przez ciebie na Facebooku grupy - Ty głosujesz na ACTA, ja nie głosuję na ciebie - w ciągu kilkunastu godzin dołączyło niemal 145 tys. osób. Jaki jest cel tego zrzeszenia?
- Strona powstała po to, żeby pokazać, że stanowisko społeczeństwa w tej sprawie jest jasne i jednoznaczne. Żeby zamiast 10 maili do władz wysłać jednego, ale w imieniu 145.000 ludzi. Żeby zjednoczyć Internautów w walce o wspólny cel. Nie spodziewałem się aż tak dużego zaangażowania i jednomyślności. Tak tłumny odzew oznacza, że coś jest na rzeczy. Do czego ta grupa na Facebooku posłuży w przyszłości? To zależy od biegu wydarzeń, ale na pewno rozliczymy polityków za ich decyzje i lekceważenie naszego zdania. To wygląda trochę jak ultimatum, ale nie mamy innego wyjścia.
WP: * Nie masz wrażenia, że łatwo nad tym tematem stracić kontrolę? Wiele osób nie zgłębia tematu i przyłącza sie do akcji protestacyjnej na zasadzie owczego pędu. Czy w takich warunkach można będzie prowadzić merytoryczną dyskusję z politykami?*
- Bardzo wiele osób nie do końca rozumie problem zapisów ACTA - ale nie sądzę, że to jest niezbędne, tym bardziej, że ich brak wiedzy jest spowodowany brakiem społecznej debaty na ten temat. Nie każdy "żołnierz" musi rozumieć zawiłe przepisy - musimy zaufać tym, którzy je przeczytali i potrafią obiektywnie ocenić je pod kątem merytorycznym. My jesteśmy od robienia hałasu.
WP: Co uznasz za sukces swoich akcji protestacyjnych, a co za porażkę?
- Nie sądzę, że możemy rozpatrywać nasze akcje w kategoriach sukcesów, czy porażek. Robimy to, co możemy, wykorzystujemy te narzędzia, do których mamy dostęp - ale przecież nikt z nas nie złapie jednego czy drugiego ministra za ramię i nie powie "Stary, nie podpisuj tego gówna". Musimy wierzyć, że nasz sprzeciw zostanie wysłuchany.
Rozmawiała Sylwia Skorstad, Wirtualna Polska