Niekryty Krytyk: jesteśmy od robienia hałasu
Idol młodego pokolenia i właściciel najpopularniejszego w Polsce kanału na YouTube dołączył do protestu przeciwko ACTA. Strona Niekrytego Krytyka na kilka godzin zniknęła z sieci, a on sam założył na portalu społecznościowym grupę "Ty głosujesz na ACTA - ja nie głosuję na Ciebie".
Jeśli na hasło "Naleśniki?" zaczynacie się szeroko uśmiechać, to nie trzeba wam przedstawiać Niekrytego Krytyka. Występujący pod tym pseudonimem Maciek Frączyk to człowiek, którego prześmiewcze filmiki opisujące polską rzeczywistość w ciągu kilku godzin zyskują więcej widzów niż na przykład oficjalne teledyski gwiazd popu. Co rano jego audycji w Radiu Zet słuchają ci, którym najbliższa w spojrzeniu na rzeczywistość jest perspektywa ironicznego komentatora codziennych absurdów.
W ciągu ostatnich dni Niekryty Krytyk wypowiada się jednak zupełnie na poważnie. W proteście przeciwko ACTA zamknął swoją stronę internetowa na kilka godzin, następnie umieścił na niej film protestacyjny (http://niekrytykrytyk.com/filmy/niekryty-i-przyjaciele/niekryty-vs-acta.html)
a na Facebooku założył grupę, w której mottem stała się następująca deklaracja: "Oświadczam, że nigdy w wyborach samorządowych, parlamentarnych lub prezydenckich nie oddam głosu na polityka, który zagłosuje za ACTE. Nie oddam też nigdy głosu na żadnego kandydata partii politycznej, której więcej niż 50% parlamentarzystów zagłosuje za ACTE. Zagłosuje na ich przeciwników politycznych lub kandydatów niezależnych. UWAGA! Nie jestem politykiem, ja dotrzymuję danego słowa!"
Zapytaliśmy Niekrytego, dlaczego zaangażował się w protest.
WP: * Sylwia Skorstad: - Czemu zdecydowałeś się przyłączyć się do protestu przeciwko podpisaniu ACTA? Co ciebie jako twórcę w tych przepisach niepokoi?*
Niekryty Krytyk: - Powiem szczerze - nie jestem prawnikiem i nie czytałem tego porozumienia, dlatego poprosiłem o opinię kogoś, kto siedzi w temacie. ACTA jest napisana bardzo nieprecyzyjnie, ogólnikowo i pozostawia urzędnikom zbyt duże pole do własnej interpretacji przepisów. Jeśli słyszę od prawnika, że sposób negocjowania i przyjmowania tak ważnych przepisów w atmosferze tajemnicy urąga wszelkim standardom, to zapala mi się czerwona lampka. Ja, jako twórca, obawiam się zamordyzmu i pracy w atmosferze wiecznego zagrożenia - a może już złamałem jakieś prawo? Mogę wykorzystać ten i ten fragment? Mogę powiedzieć to i to? Taka niepewność to kaganiec dla kreatywnej pracy. Ludzie, którzy stworzyli te zapisy kompletnie nie rozumieją zasad funkcjonowania Internetu.
WP: Czy w stanie prawnym, jaki jest w Polsce na dzisiaj, masz wrażenie, że twoje prawa autorskie są dostatecznie chronione?
- To bardzo złożony temat. Z jednej strony YouTube zablokował mój film, bo wykorzystałem w nim fragmenty video osoby, która nie wyraziła na to zgody - a dokładnie rzecz ujmując, wyraziła swój sprzeciw. Okej, YouTube ma taki regulamin. Z drugiej jednak strony nie mam żadnych narzędzi do walki z ludźmi, którzy podszywają się pode mnie i wykorzystując mój wizerunek prezentują swoje własne poglądy. Wykorzystanie mojego filmu to jedno - proszę bardzo, edytujcie, miksujcie, przerabiajcie - ale posługiwanie się moim nazwiskiem i manipulowanie treścią to co innego. Nikt z tym nie walczy i nie daje mi narzędzi do ochrony, ale wolę zacisnąć zęby i przeboleć to, niż zgodzić się na ochronę praw autorskich kosztem ograniczenia wolności i nieustannego monitorowania użytkowników.
WP: Do założonej przez ciebie na Facebooku grupy - Ty głosujesz na ACTA, ja nie głosuję na ciebie - w ciągu kilkunastu godzin dołączyło niemal 145 tys. osób. Jaki jest cel tego zrzeszenia?
- Strona powstała po to, żeby pokazać, że stanowisko społeczeństwa w tej sprawie jest jasne i jednoznaczne. Żeby zamiast 10 maili do władz wysłać jednego, ale w imieniu 145.000 ludzi. Żeby zjednoczyć Internautów w walce o wspólny cel. Nie spodziewałem się aż tak dużego zaangażowania i jednomyślności. Tak tłumny odzew oznacza, że coś jest na rzeczy. Do czego ta grupa na Facebooku posłuży w przyszłości? To zależy od biegu wydarzeń, ale na pewno rozliczymy polityków za ich decyzje i lekceważenie naszego zdania. To wygląda trochę jak ultimatum, ale nie mamy innego wyjścia.
WP: * Nie masz wrażenia, że łatwo nad tym tematem stracić kontrolę? Wiele osób nie zgłębia tematu i przyłącza sie do akcji protestacyjnej na zasadzie owczego pędu. Czy w takich warunkach można będzie prowadzić merytoryczną dyskusję z politykami?*
- Bardzo wiele osób nie do końca rozumie problem zapisów ACTA - ale nie sądzę, że to jest niezbędne, tym bardziej, że ich brak wiedzy jest spowodowany brakiem społecznej debaty na ten temat. Nie każdy "żołnierz" musi rozumieć zawiłe przepisy - musimy zaufać tym, którzy je przeczytali i potrafią obiektywnie ocenić je pod kątem merytorycznym. My jesteśmy od robienia hałasu.
WP: Co uznasz za sukces swoich akcji protestacyjnych, a co za porażkę?
- Nie sądzę, że możemy rozpatrywać nasze akcje w kategoriach sukcesów, czy porażek. Robimy to, co możemy, wykorzystujemy te narzędzia, do których mamy dostęp - ale przecież nikt z nas nie złapie jednego czy drugiego ministra za ramię i nie powie "Stary, nie podpisuj tego gówna". Musimy wierzyć, że nasz sprzeciw zostanie wysłuchany.
Rozmawiała Sylwia Skorstad, Wirtualna Polska