Niegdyś potężny minister, potem profesor u Sorosa. Jacek Rostowski wraca do Polski
Były minister finansów w rządzie PO-PSL Jacek Rostowski stanie w środę przed obliczem Małgorzaty Wassermann i kierowanej przez nią komisji śledczej. Będzie zeznawać ws. afery Amber Gold. Potężny niegdyś wicepremier - dziś nieobecny w polityce - znów będzie na ustach wszystkich. Czym zajmuje się dzisiaj? Tego nawet posłowie PO nie wiedzą.
17.07.2018 | aktual.: 17.07.2018 18:05
Jest czerwcowe, słoneczne popołudnie, kilka tygodni temu. Na jednym z placów w Brukseli - nieopodal budynku Komisji Europejskiej - przy dwuosobowym stoliku siedzi postać w eleganckim garniturze. Przy uchu telefon, na stole kieliszek wina. To Jacek Rostowski, były minister finansów i wicepremier w rządzie Donalda Tuska. Kilka chwil później do "Vincenta" - jak nazywano w PO Rostowskiego - przysiada się Barbara Kudrycka, była minister nauki. Serdeczny uścisk, uśmiechy na twarzach. Europosłanka PO zamówi porcję belgijskich frytek (najlepszych w okolicy), Rostowski poprzestanie na winie.
O czym rozmawiali byli ministrowie w rządzie Tuska? Tajemnica. W ogóle mało kto w Platformie wie, czym zajmuje się dziś Jacek Rostowski. Może prowadzi biznesy w Brukseli? A może szykuje powrót do polityki? Na razie jest tylko "skromnym profesorem" na uniwersytecie założonym przez miliardera Georga Sorosa w Budapeszcie - mówi nam polityk PO. Inny dorzuca: - Vincent jest tak zamożny, że nie musi robić nic.
Już za kilkanaście godzin Jacek Rostowski znów będzie na ustach wszystkich.
Rostowski kontra Wassermann
- Będzie nas interesować jego wiedza na temat sprawy Amber Gold oraz działania, jakie podjął - zapowiada przesłuchanie byłego ministra finansów Małgorzata Wassermann, przewodnicząca sejmowej komisji śledczej. Więcej szczegółów zdradzać nie chce. Komisja nie zamierza ułatwiać sprawy Rostowskiemu.
- Chcemy wiedzieć, kiedy Rostowski dowiedział się o aferze, z kim na ten temat rozmawiał, od kogo wiedział o takim podmiocie jak Amber Gold. Chcemy wiedzieć, jakie kroki podjął po 24 maja 2012 r., kiedy otrzymał notatkę od ówczesnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka - dorzuca w rozmowie z WP poseł Tomasz Rzymkowski. Dodaje, że były wicepremier musi ujawnić, "dlaczego podległy Rostowskiemu dział związany z instytucjami karno-skarbowymi wobec Amber Gold był kompletnie bierny". - Zawsze to minister ponosi odpowiedzialność za podległych sobie funkcjonariuszy, w tym przypadku to jest Rostowski - mówi polityk.
Byłego wicepremiera - jak mówi nam osoba pracująca w komisji - czeka w środę "magiel". Komisja na obecnym etapie zajmuje się działalnością urzędów skarbowych.
Podczas niedawnego przesłuchania przed komisją była szefowa gdańskiego Urzędu Kontroli Skarbowej Małgorzata Bogumił pytana przez komisję, na jakim etapie minister Rostowski zaczął interesować się sprawą Amber Gold, odpowiedziała, że "nie pamięta". "Bezpośredniego zainteresowania nie było" - zeznała. Z kolei była pełniąca obowiązki naczelnika I Urzędu Skarbowego w Gdańsku Maria Liszniańska mówiła komisji, że po wybuchu afery Amber Gold została "kozłem ofiarnym", którego potrzebował ówczesny minister Rostowski, by "uspokoić opinię publiczną". "Doszło do mnie tylko tyle, jeszcze jak byłam wicedyrektorem Izby Skarbowej, że minister zażyczył sobie dwie głowy i nieważne czyje" - zeznała urzędniczka.
We wtorek - dzień przed planowanym przesłuchaniem Rostowskiego - przed komisją zeznawał były wiceminister finansów i Generalny Inspektor Informacji Finansowej Andrzej Parafianowicz. Pytany przez Małgorzatę Wassermann, czy poinformował ówczesnego ministra finansów o tym, że pracownicy resortu mieli wiedzieć o sprawie Amber Gold już przed 19 kwietnia 2012 r., Parafianowicz zaprzeczył.
Przewodnicząca komisji zarzuciła Parafianowiczowi kłamstwo - Jacek Rostowski, dawny przełożony Parafianowicza, nie może sobie na to pozwolić. Były minister finansów miał ponoć długo i intensywnie przygotowywać się do zeznań przed komisją śledczą. W tym tygodniu miał spotkać się ze znanym warszawskim prawnikiem prof. Markiem Chmajem.
"Co robi Vincent? Dobre pytanie, nie mam pojęcia"
Kilka lat temu, rządy PO-PSL, w Sejmie trwa debata na temat podatku od kopalin i podatku bankowego (którego wprowadzenia chciało wówczas będące w opozycji PiS). Na mównicę wchodzi minister Jacek Rostowski. Uderza rękami w pulpit, twarz zalewa mu krew: - Jestem głęboko zaszokowany, że PiS działa na rzecz lobbystów, inwestorów zagranicznych i nie broni interesu narodu polskiego! Pomysły rodem z Budapesztu tutaj nie przejdą!
Tyle że to w Budapeszcie właśnie Rostowski się zadomowił, na Węgrzech od lat bywa regularnie. Gdy pytamy posłów PO, czy wiedzą, czym zajmuje się dziś przepotężny niegdyś minister finansów i wicepremier, ci odpowiadają krótko: "Nie mam pojęcia", "Nie wiem", "Dobre pytanie". Jeden z polityków rezydujących za granicą mówi nam: - Vincent jest profesorem u Sorosa.
Uniwersytet Środkowoeuropejski w Budapeszcie, założony przez potężnego i słynnego miliardera Georga Sorosa - to tam właśnie wykłada Jacek Rostowski (tytułu profesora nie ma, na studiach w Londynie uzyskał tytuły odpowiadające polskiemu magistrowi). Prywatną uczelnię zwalcza premier Węgier Viktor Orban, który najchętniej zrównałby ją z ziemią. Soros, wiadomo - to symbol lewicowo-liberalnej "zgnilizny Zachodu". Tak przynajmniej twierdzą prawicowe środowiska w Europie, również w Polsce. Soros to wróg i koniec.
Rostowski wroga ma dziś w partii rządzącej. To on - zaraz po Donaldzie Tusku - jest najbardziej znanym, byłym politykiem PO, który stanie przed obliczem komisji śledczej. To dla niego świetna okazja, by o sobie przypomnieć. Zwłaszcza że - jak usłyszeliśmy od jednego z europosłów Platformy - ma ponoć chętkę znów wystartować z list Platformy w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl