Nieformalny układ w dolnośląskich prokuraturach
Skargi na marazm śledczych złożone przez
przedsiębiorcę, który stracił dorobek życia, skierowane do
Prokuratury Krajowej, przesłano do rozpatrzenia tej samej
prokuraturze, której dotyczyło zażalenie - pisze "Nasz Dziennik".
Orzeczenia i ekspertyzy rzecznika praw obywatelskich wydają się nie mieć dla prokuratorów większego znaczenia. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi postać znanego wrocławskiego komornika Roberta Kapicy, cieszącego się dobrymi kontaktami w tamtejszym środowisku sędziowsko-prokuratorskim.
Przedsiębiorcom z Radwanic, którzy w wyniku działań komornika, uznanych przez RPO za bezprawne, stracili dorobek swego życia, nie udało się nakłonić prokuratury do egzekwowania prawa. Najpierw postępowanie umorzyli oławscy śledczy, a zażalenie na brak działań z ich strony skierowane do Prokuratury Krajowej trafiło do rozpoznania do tej samej prokuratury, której dotyczyło pismo.
Kruk krukowi oka nie wykole - tak można by skomentować sytuację, jaka ma miejsce od co najmniej kilkunastu lat w dolnośląskich prokuraturach. Od czasu szefowania tamtejszym śledczym przez prokuratora Andrzeja Kaucza wytworzył się tam swoisty, nieformalny układ, w którym prawo i jego egzekwowanie podlega podziałom na równych i równiejszych, a co gorsza - dzieje się to przy niemal całkowitym marazmie ze strony sprawującej rolę nadzorczą Prokuratury Krajowej - ocenia "Nasz Dziennik". (PAP)