Niedziela (nie)handlowa
- Nie chodzi nam o to, aby całkowicie zakazać handlu w niedziele i święta - tłumaczy Jarosław Krauze, zastępca przewodniczącego Regionu Dolny Śląsk NSZZ "Solidarność". - Trudno wyobrazić sobie, aby były zamknięte punkty gastronomiczne, kioski czy kwiaciarnie na Dworcu Głównym.
09.08.2004 | aktual.: 09.08.2004 09:54
Ale nie musimy robić zakupów w święta. Wiele krajów, np. Niemcy czy Francja, rozwiązało tę sprawę na szczeblu parlamentu i nikt się tam temu nie dziwi ani nie protestuje. "Solidarność" tłumaczy, że głównym argumentem przemawiającym za ograniczeniem handlu w dni świąteczne jest ochrona pracowników oraz względy kulturowe. - Większość pracowników handlu to kobiety. A gdy matki i żony nie ma w domu również w święta, to rodzina się rozpada - mówi Krauze.
- Handel nie jest jedyną branżą, w której pracuje się w niedziele- zwraca uwagę Sebastian Goliszewski, dyrektor wrocławskiego hipermarketu Leclerc.. – Uważam, że decyzja o zakazie handlu w dni świąteczne musiałaby być wolą większości parlamentarnej, tak jak jest to we Francji czy Niemczech.
- To powinny być uregulowania centralne - przyznaje Jarosław Krauze z "Solidarności". - Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, ze gmina Wrocław ogranicza handel. Wówczas ludzie pojadą do Bielan Wrocławskich.
Tymczasem Witold Gintowt-Dziewałtowski, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej uważa, że próba ograniczenia handlu w niedzielę jest przede wszystkim zabiegiem politycznym.
Jedno prawo dla wszystkich
Prawnicy zwracają uwagę, że Konstytucja RP nie daje prawa do różnicowania czasu pracy sklepów w zależności od ich wielkości. Ograniczenie tej zasady jest dopuszczalne tylko po spełnieniu łącznie dwóch warunków: może ono nastąpić w drodze ustawy, ze względu na ważny interes publiczny i musi być przy tym zachowana równość wobec prawa. Nie można zakazać więc handlu wyłącznie sklepom, których powierzchnia przekracza określoną liczbę metrów. Dlatego wojewoda łódzki unieważnił uchwałę radnych ze Zgierza, którzy ograniczyli godziny otwarcia dużych sklepów. Za tą zasadą równości opowiada się większość naszych rozmówców, również drobnych kupców. - Osobiście jestem zwolennikiem, aby niedziela była dniem bez handlu - przyznaje Wojciech Kobierski, wiceprezes Krzyckiej Spółki Kupieckiej, która prowadzi wrocławskie Centrum Handlowe "Gaj". - Uważam jednak, że ten pomysł nie przejdzie. Ale jeśli już zakazywać, to wszystkim, a jeśli pozwalać, to też każdemu. I pozostawić wybór kupcom - czy chcą otworzyć swoje sklepy i
klientom - czy chcą do nich przyjść. W naszej hali targowej w niedziele pracuje około 10 proc. kupców.
Obawy o pracę
Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, która zrzesza największe sieci hipermarketów wyliczyła, że po wprowadzeniu ograniczenia, tylko w supermarketach zostałoby zlikwidowanych około 20 tysięcy miejsc pracy. - Trzeba by się liczyć ze zwolnieniami, ale nie sądzę, by zatrudnienie zmniejszyło się proporcjonalnie aż o jedną siódmą - mówi Sebastian Goliszewski, dyrektor Leclerca. - W niedzielę ograniczamy obsadę do niezbędnego minimum. Poza tym uważam, że obroty by znacząco nie spadły, tak jak nie stało się to we Francji. - Zdajemy sobie sprawę, że samorządy nie muszą się przychylić do naszej sugestii ograniczenia handlu. Zależy nam przede wszystkim na tym, aby problem zaistniał w świadomości społecznej - podkreśla Jarosław Krauze z dolnośląskiej "Solidarności".
Handel w Unii
Prawo unijne nie reguluje sprawy handlu w niedziele i święta, pozostawiając tę sprawę ustawodawstwu poszczególnych państw. Kraje europejskie różnie do tego podchodzą. Na przykład w Niemczech i Francji handel w niedzielę dozwolony tam, gdzie są podróżni - na dworcach, stacjach benzynowych itp. W Belgii sklepy mogą być otwarte tylko przez pięć niedziel w roku, a w pozostałe - tylko te, które znajdują się w miejscach o dużej koncentracji ruchu turystycznego. Z kolei w Słowenii odbyło się referendum, w którym mieszkańcy tego kraju opowiedzieli się za wprowadzeniem przez parlament zakazu handlu w niedzielę.
Jolanta Podsiadła