Niedziela bez samochodu po włosku
Drugiej w tym roku niedzieli bez samochodu we Włoszech
towarzyszą znów dyskusje na temat jej sensowności. Przeciwko
całkowitemu zakazowi ruchu aut wypowiedział się nawet minister
zdrowia Girolamo Sirchia, którego zdaniem nie rozwiąże to problemu
zatrucia środowiska.
13.02.2005 | aktual.: 13.02.2005 19:28
Według niektórych ekspertów to nie auta są największymi trucicielami, ale piece domowe. Zakaz ruchu samochodów obowiązuje od rana do późnego popołudnia w dziesięciu miastach, między innymi w Rzymie, Mediolanie, Bolonii, Cremonie, Pawii, Ferrarze i Rawennie. Kolejne drastyczne ograniczenia w ruchu pojazdów zapowiedziano w najbardziej zanieczyszczonych miastach na najbliższy tydzień.
Władze Rzymu, gdzie przymusowy postój ma trwać do godz. 18.00, zapraszają mieszkańców na bezpłatne tego dnia rejsy statkiem turystycznym po Tybrze. Za darmo można także zwiedzać miejskie muzea. Zwiększono też liczbę kursujących autobusów i tramwajów.
Nie brakuje jednak głosów, że ograniczenie ruchu w niedzielę, gdy i tak jest on znacznie mniejszy, nie przyczyni się do obniżenia poziomu trujących substancji w środowisku, który w wielu miastach, zwłaszcza na północy, kilkakrotnie przekroczył dopuszczalne normy.
Minister zdrowia Girolamo Sirchia oświadczył: Zakaz ruchu w niedzielę to już coś, ale taki sposób rozumowania, że to rozwiąże problem zatrucia środowiska, nie jest dobry. Nie rozwiązał go do tej pory żaden kraj na świecie. Trzeba znaleźć sposób na życie z amochodami.
Tymczasem zdaniem cytowanego przez dziennik "Corriere della Sera" eksperta od spraw ekologii Giulio Benedettiego to nie auta zatruwają środowisko, lecz piece, którymi ogrzewa się mieszkania. We Włoszech większość z nich jest na ropę. W Mediolanie - przypomniał - prawie wszystkie piece nie spełniają norm.
Sylwia Wysocka