Niedokończona rewolucja medialna w Kościele
Kościół wciąż ma kłopot z mediami - pisze "Życie Warszawy". Zdaniem dziennika Kościół boi się ich, nie darzy zaufaniem, a czasem po prostu nie rozumie. Można wręcz odnieść wrażenie, że w erze informatycznej rewolucji instytucje kościelne zachowują się tak, jakby działały epokę lub dwie wcześniej - czytamy w "Życiu Warszawy".
09.10.2006 | aktual.: 09.10.2006 07:24
Według dziennika szczególnie wyraźnie dostrzec to można w reakcjach na sytuacje kryzysowe: lustrację, niekiedy skandal seksualny czy finansowy.
Scenariusz w takich sytuacjach jest zazwyczaj identyczny aż do bólu. Gdy w mediach pojawia się nazwisko kolejnego duchownego oskarżanego o współpracę z bezpieką, finansowe przekręty czy problemy natury obyczajowej, dziennikarze zaczynają poszukiwać kogoś, kto mógłby - ze strony kościelnej - tę sprawę skomentować. Tyle że takich osób zazwyczaj nie ma. Kolejne osoby odmawiają: biskupi nie mają czasu.
Rzecznicy prasowi kościelnych instytucji właśnie w tym momencie udali się na od dawna zaplanowany urlop albo ciężko zachorowali i nie mogą nic powiedzieć - czytamy w "Życiu Warszawy".
Dziennik dodaje, że pierwsze komentarze księży, a czasem także biskupów pojawiają się zwykle dzień albo i tydzień później. Tyle że wtedy zazwyczaj trafiają one często tylko na ostatnie strony gazet. (IAR)