Niedemokratyczna lekcja dojrzałości
W tym roku po raz pierwszy osoby złapane na
ściąganiu podczas matury będą musiały zdawać ponownie egzamin z
danego przedmiotu. Od decyzji dyrektora Okręgowej Komisji
Egzaminacyjnej nie przysługuje odwołanie. Zdaniem wielu prawników,
jest to niezgodne z zasadami demokratycznego państwa prawa -
zwraca uwagę "Gazeta Prawna".
17.06.2005 | aktual.: 11.05.2006 18:28
Wyniki nowej matury zostaną ogłoszone 27 czerwca. Już dziś wiadomo, że 194 osoby oblały ją za ściąganie: 10, które zostały złapane na gorącym uczynku, oraz 184, którym niesamodzielne napisanie pracy udowodniła OKE.
- Unieważnienie egzaminu nie jest oceną, a zatem powinna być opracowana procedura odwoławcza, uważa Elżbieta Czyż z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
- Jeśli kogoś złapie się na ściąganiu za rękę, to można unieważnić egzamin bez możliwości odwołania, ponieważ jest dowód na niesamodzielne pisanie pracy, twierdzi Grażyna Kosiorowska ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. Czym innym jest jednak unieważnienie matury przez OKE na podstawie protokołu sporządzonego przez ekspertów. Można je uznać za kwestię sporną.
Na starej maturze, zwanej egzaminem dojrzałości, kwestie sporne rozstrzygał kurator oświaty. - Przepisy dotyczące nowej matury nie przewidują możliwości odwołania się do kuratora, wyjaśnia Maria Magdziarz, dyrektor CKE.
- Decyzja w sprawie egzaminu maturalnego nie powinna być wyłączona spod kontroli kuratora, organu nadzoru pedagogicznego, uważa Elżbieta Czyż. Jeśli wpłynie do niego skarga na unieważnienie matur, to powinien ją rozpatrzyć.
Mirosław Sawicki, minister edukacji, zapowiada, że od września zaostrzy kary za ściąganie. Uczeń, który zostanie przyłapany na oszukiwaniu, będzie musiał zdawać od początku cały egzamin. - Wówczas tym bardziej powinien mieć możliwość zakwestionowania decyzji OKE, uważa prof. Marian Filar z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. (PAP)