Niechciany proces króla żelatyny
Od 3 lat gotowy jest akt oskarżenia
przeciwko Kazimierzowi G., "królowi żelatyny", w sprawie próby
doprowadzenia do przejęcia państwowej Fabryki Żelatyny w Brodnicy,
a potem do jej upadłości. Sprawa jak dotychczas nie trafiła na
wokandę, bo sądy w Brodnicy, Toruniu, Radomiu i Grójcu nie chcą
się nią zająć, wyszukując rozmaite preteksty i wzajemnie
przekazując sobie akta, pisze "Nasz Dziennik".
Kazimierz G. kupił od Skarbu Państwa fabrykę w Brodnicy, gdy był już właścicielem dwóch innych zakładów produkujących żelatynę - w Puławach i Głuchowie koło Grójca. Zdaniem prokuratury, zależało mu na zniszczeniu brodnickiego zakładu. Przez to fabryka straciła ponad 13 mln zł - wstrzymywano w niej produkcję, aby swój towar zbyły dwie pozostałe wytwórnie.
"Król żelatyny" został aresztowany na początku 2001 r. i przesiedział za kratkami 10 miesięcy. Prokuratura w tym czasie sporządziła akt oskarżenia i przekazała go do Sądu Rejonowego w Brodnicy. Ale proces nie ruszył, bo Kazimierz G. zachorował. Rok temu obrona wystąpiła o przesłuchanie kolejnych 350 świadków. SR w Brodnicy po stwierdzeniu, że większość z nich mieszka w okolicach Grójca, poprosił o przeniesienie tej sprawy właśnie tam.
Tymczasem sędziowie w Grójcu uznali, że sprawa jest dla nich zbyt skomplikowana, i poprosili o jej przeniesienie do Sądu Okręgowego w Radomiu. Ale wcale nie jest powiedziane, czy proces się tu zacznie. Sędzia Andrzej Łyś, rzecznik prasowy radomskiego SO, poinformował, że sąd będzie analizował, których świadków warto przesłuchać. Może się okazać, że większość świadków spod Grójca nie zostanie przez sąd uwzględniona i zostanie zgłoszony wniosek o powrót sprawy do... Brodnicy. (PAP)