Polska"Niech o winie decyduje sąd, nie media"

"Niech o winie decyduje sąd, nie media"


"Niech o winie decydują sądy, a nie media" - napisali w liście otwartym do mediów przedstawiciele różnych środowisk, m.in. psychologowie prof. Janusz Czapiński, prof. Wojciech Eichelberger i Jacek Santorski, filozof prof. Maria Szyszkowska, językoznawca prof. Jerzy Bralczyk. Apel ma związek ze sprawą znanego psychologa Andrzeja S. podejrzanego o pedofilię.

"Niech o winie decyduje sąd, nie media"
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

07.07.2004 | aktual.: 07.07.2004 16:09

List przedstawił na konferencji prasowej Andrzej Goszczyński z Fundacji Obserwatorium Wolności Mediów. "Chcielibyśmy zaapelować do dziennikarzy o zwiększenie odpowiedzialności za przekazywane treści i nieosądzanie przedwczesne osób jedynie podejrzanych" - powiedział Goszczyński.

W liście napisano m,.in., że prawo prasowe gwarantuje osobie, przeciwko której toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, ochronę jej danych osobowych i wizerunku. Relacje zaprezentowane przez media w przypadku podejrzanego o pedofilię psychologa Andrzeja S., zdaniem autorów listu, drastycznie złamały ten przepis.

W czasie trwania konferencji do uczestników spotkania dotarła informacja o tym, że Andrzej S. przyznał się do zarzucanych mu czynów. Autorzy apelu podkreślili, że mimo takiego rozwoju sprawy, podtrzymują każde słowo listu. Tyczył się on nie sprawy winy lub niewinności Andrzeja S., a postawy mediów - wyjaśnił Jacek Santorski.

Niektóre media dość powierzchownie i sensacyjnie relacjonują zdarzenia związane z zatrzymaniem podejrzanego o pedofilię psychologa Andrzeja S.; obudowują te relacje albo zmyślonymi, albo nieprawdziwymi informacjami - powiedział prof. Czapiński.

Jego zdaniem, z powodu takich relacji mediów w świadomości społeczeństwa może powstać zdeformowany wizerunek jednej z najtrudniejszych społecznych patologii, jaką jest pedofilia. Ta deformacja polega na tym, że teraz przeciętny rodzic wyobraża sobie, że głównymi źródłami i miejscami zagrożenia dla ich dzieci są chóry, psychoterapeuci, kościół, kolonie letnie i szkoły w ogóle - powiedział.

W opinii Eichelbergera, sposób przedstawiania przez media problemu pedofilii może jeszcze bardziej utrudnić przeprowadzanie terapii u osób z takimi problemami.

Santorski powiedział natomiast, że jest mu przykro, iż zgodził się na udzielanie prasie informacji i ocen w sprawie Andrzeja S., gdyż czasami były one przekazywane w sposób niewłaściwy. Dlatego, niezależnie jaka będzie puenta w tej sprawie, całym swoim sercem ubolewam i chcę przeprosić poszkodowanego, jego najbliższych, jego otoczenie. Jestem poruszony, że wciągnąłem się w pewną sprawę, o której moje serce mówi, że jest niewłaściwa - powiedział Santorski.

Etyk i filozof prof. Jacek Hołówka, który nie podpisał apelu do mediów, ale wziął udział w konferencji prasowej, uważa, że media mają prawo oceniać pewne zdarzenia, niezależnie od tego, czy zapadł już wyrok sądu. Media biorą na siebie w takich przypadkach ryzyko, że podane przez nie informacje okażą się nieprawdziwe. Uważam, że informowanie o nich to obowiązek mediów, a osoby publiczne powinny liczyć się z tym, że ich wizerunek osobisty jest chroniony w mniejszym stopniu niż innych ludzi - powiedział Hołówka.

W czasie konferencji Andrzej Goszczyński przyznał się, że jego e-mail do "Faktu", w którym podszył się pod ofiarę pedofilskich skłonności psychologa Andrzeja S., był prowokacją. (Dziennik poinformował o tym w środę). Zrobiłem to, bo byłem bardzo zaniepokojony sposobem komentowania przez media sprawy Andrzeja S. - wyjaśnił.

W środę szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Alina Janczarska poinformowała, że Andrzej S. przyznał się do zarzucanych mu czynów. Wśród zarzutów postawionych podejrzanemu jest "wielokrotne doprowadzenie małoletniego do poddania się czynnościom seksualnym".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)