Niebezpieczny zawód: dziennikarz. Każdego roku ginie kilkudziesięciu przedstawicieli mediów
W samochodzie Hindii Mohamed podłożono bombę. Ciało Armando Saldaña Moralesa znaleziono z czterema kulami w głowie. Djalmę Santosa da Conceição porwano i najpierw torturowano, dopiero potem zabito. Zamana Mehsuda zaatakowali uzbrojeni napastnicy na motocyklu. Choć ofiary pochodziły z różnych stron świata, łączyło je jedno - byli dziennikarzami, nie bali się poruszać trudnych tematów i zginęli z powodu swojej pracy. Według różnych statystyk w 2015 r. przez swoją profesję lub podczas jej wykonywania życie straciło od 65 do 83 dziennikarzy i pracowników mediów.
16.12.2015 | aktual.: 17.12.2015 12:35
Większość ofiar wśród dziennikarzy i pracowników mediów została z zimną krwią zamordowana. Dopiero kolejną grupę stanowią osoby, które zginęły w trakcie pełnienia swoich obowiązków, np. podczas ostrzałów, relacjonując wydarzenia ze stref konfliktów.
W przypadku morderstw 2015 r. okazał się wyjątkowo tragiczny dla Francji. W styczniu islamiści zaatakowali w Paryżu siedzibę "Charlie Hebdo" i zastrzelili ośmiu członków redakcji magazynu. Wielu dziennikarzy straciło również życie w Iraku (zwłaszcza w Mosulu), gdy wpadali w ręce Państwa Islamskiego. Taki los spotkał też japońskiego dziennikarza Kenji Goto, który został porwany przez dżihadystów, a następnie ścięty na pustkowiu w Syrii. Już rok wcześniej IS dokonało podobnych egzekucji dwóch amerykańskich przedstawicieli mediów.
Jednak nie tylko pogrążony w chaosie walk z dżihadystami Bliski Wschód okazał się wyjątkowo niebezpieczny dla dziennikarzy. Według Komitetu Ochrony Dziennikarzy (Committee to Protect Journalists, CPJ), który doliczył się aż 47 mordów dziennikarzy w tym roku, groźnie było też w Brazylii, Południowym Sudanie, Bangladeszu czy Meksyku.
Do tego należy doliczyć pracowników mediów, który stracili życie podczas wykonywania niebezpiecznych zadań czy wymiany ognia w strefach walk. CPJ wymienia tutaj francuskiego dziennikarza muzycznego, jedną z ofiar zamachu w hali koncertowej Bataclan, ale też reporterów, fotoreporterów czy operatorów, którzy relacjonowali wydarzenia w Syrii, Jemenie czy na Ukrainie.
Nie bezimienni
Ilu dokładnie dziennikarzy straciło w tym roku życie? Choć dane na ten temat zbiera kilka organizacji, to różnią się one między sobą. Najniższą liczbę zabitych dziennikarzy, którzy zginęli z powodu swojej pracy podają Reporterzy Bez Granic (Reporters Sans Frontieres, RSF) - 65 ofiar śmiertelnych. Ta sama organizacja doliczyła się też 153 dziennikarzy, którzy trafili do więzień w tym roku. Z kolei Komitet Ochrony Dziennikarzy pisze o 69 zabitych "o potwierdzonym motywie" związanym z ich zawodem. Jeszcze wyższe dane podaje Międzynarodowy Instytut Prasy - 83 ofiary - zaznaczając, że bierze pod uwagę przypadki, gdy "dziennikarze i pracownicy mediów byli celowo atakowani z powodu swojej profesji" oraz zginęli w trakcie pełnienia obowiązków służbowych.
Jednak każda z tych organizacji poza suchymi statystykami dokładnie z nazwiska wymienia pojedyncze ofiary. Tak, by nie pozostały one bezimienne.
Jak somalijska dziennikarka i producentka współpracująca z publicznym radiem i telewizją Hindia Hadżi Mohamed, która zginęła na początku grudnia w Mogadiszu. Pod jej siedzeniem w samochodzie podłożono bombę. Do ataku przyznali się później islamiści z Al-Szabaab.
Jak Armando Saldaña Morales, meksykański radiowiec i dziennikarz prasowy, którego ciało znaleziono w maju w pobliżu porzuconego samochodu. 52-letni reporter miał cztery kule w głowie i liczne ślady tortur na ciele, m.in. roztrzaskaną żuchwę, poparzenia na nogach, obcięte ucho – opisywał meksykański serwis Cronica. Morales zajmował się m.in. tematami korupcji i przestępczości zorganizowanej, a krótko przed śmiercią sprawą kradzieży z ropociągów.
Jak Brazylijczyk Djalma Santos da Conceição, który piętnował przestępstwa narkotykowe i korupcję. W maju dziennikarz został wyciągnięty przez uzbrojonych napastników z imprezy w barze, a jego zwłoki znaleziono dzień później. Podobnie jak jego meksykański kolega, Santos da Conceição był okrutnie torturowany. Według CPJ tylko w tym roku w Brazylii zginęło sześciu dziennikarzy. Z kolei serwis stacji Al-Dżazira w materiale na temat ataków na brazylijscy przedstawicieli mediów ocenia, że jest to obecnie jeden z najgroźniejszych dla dziennikarzy krajów, które nie są strefami wojennymi.
Jak 40-letni Zaman Mehsud z Pakistanu, którego w grudniu zastrzelili dwaj zamachowcy jadący na motocyklu. Do ataku przyznali się talibowie i straszyli potem w rozmowie z Reutersem, że mają całą listę innych dziennikarzy, którzy wkrótce staną się ich celami.
Polski wątek
Co ciekawe, CPJ oraz Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy (International Federation of Journalists, IFJ) wśród ofiar podaje też nazwisko polskiego dziennikarza - Łukasza Masiaka, reportera od tzw. trudnych spraw z portalu Nasza Mława. Został on śmiertelnie pobity w czerwcu tego roku, a policja nadal szuka podejrzanego o skatowanie dziennikarza.
Jak opisuje CPJ, jeszcze w lipcu polskie władze w liście do Rady Europy opisywały, że zebrane wówczas dowody nie wskazywały, by śmierć dziennikarza wiązała się z jego pracą. I choć śledztwo w tej sprawie nadal trwa (według "Gazety Mławskiej" zostało przedłużone do końca roku), to CPJ i IFJ przypominają o wcześniejszych pogróżkach i ataku na Masiaka. Z kolei Reporterzy Bez Granic i Międzynarodowy Instytut Prasy pomijają sprawę Polaka na swoich listach.
Henry Luce powiedział kiedyś: "Zostałem dziennikarzem, by zbliżyć się możliwie najbardziej do serca świata". Tą ścieżką kroczy wielu dziennikarzy, a część z nich nie boi się nawet po drodze nadepnąć na odcisk terrorystom, przemytnikom, gangsterom czy skorumpowanym oficjelom. Niektórzy przypłacają to własnym życiem. Według przytaczanych przez PAP danych UNESCO średnio co pięć dni ginie dziennikarz, a jego śmierć związana jest z jego pracą.