Niebezpieczne odpady na porzuconym składowisku w Katowicach
Mamy do czynienia z sytuacją kryzysową - skomentował sprawę składowiska niebezpiecznych odpadów w Katowicach Szopienicach wojewoda śląski Piotr Litwa. Ich zabezpieczeniem i likwidacją ma zająć się miasto, bo firma, która robiła to do tej pory, zbankrutowała.
Kilka miesięcy temu marszałek województwa cofnął firmie Eko-Szop, działającej na terenie dawnej huty, pozwolenie na utylizację odpadów. Od tego czasu, ok. tysiąca ton odpadów pozostaje niezabezpieczonych i - jak wykazała kilka dni temu kontrola WIOŚ - bez żadnego nadzoru ze strony spółki. Powód? Firma upadła, nikt już w niej nie pracuje.
- Teren zakładu, na którym znajdują się toksyczne i łatwopalne odpady, został porzucony, a katowicka straż miejska, choć zwiększyła w tym miejscu patrole, nie jest w stanie skutecznie zabezpieczyć znajdujące się tam groźne dla ludzi i środowiska chemikalia. Na porzucony teren zakładu może wejść każdy - przyznaje w rozmowie z TVN24 Marta Malik, rzeczniczka śląskiego wojewody.
Inspektorat Ochrony Środowiska próbuje zdyscyplinować firmę - nakłada kary. Ostatnia wyniosła 50 tys. zł, kolejna może sięgnąć miliona złotych. Problem w tym, że Eko-Szop ich nie zapłaci. Nie ma bowiem pieniędzy - nawet na przeprowadzenie procesu likwidacji firmy.
Zgodnie z prawem, gdy firma nie ma możliwości zabezpieczyć składowiska, musi to zrobić miasto, na terenie którego spółka prowadziła działalność.Koszty tej operacji będą bardzo wysokie.
- Kara dla Eko-Szopu to nic w porównaniu z kosztami z kosztami utylizacji - powiedziała TVN24 asystentka prezydenta Katowic ds. kontaktu z mediami Wioleta Niziołek-Żądło.
Źródło: TVN24