Nie żyje jeden z poszkodowanych górników z kopalni Mysłowice-Wesoła. Jutro sekcja zwłok
Zmarł jeden z górników poszkodowanych przed tygodniem w wypadku w kopalni Mysłowice-Wesoła. Mężczyzna przebywał w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Informację o zgonie pacjenta przekazała prokuratura. Ratownicy, którzy w kopalni prowadzą akcję poszukiwawczą zaginionego górnika, w poniedziałek po południu rozpoczęli usuwanie blokującego im drogę rozlewiska. Do przepompowania jest ok. 700 m sześc. wody.
Ratownicy spodziewają się, że pompowanie może zająć do 10 godzin. Potem do zaginionego górnika powinno im zostać niespełna 200 metrów - w trudnych warunkach.
26-latek, ojciec dwuletniego dziecka
- Informację o zgonie pacjenta otrzymaliśmy dziś z Centrum Leczenia Oparzeń. Dzisiaj lub jutro zostanie przeprowadzona sekcja zwłok - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.
Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia Mysłowice-Wesoła poinformował, że zmarły górnik miał 26 lat, od 5 lat pracował w kopalni; był ojcem dwuletniego dziecka. - Kopalnia jest w stałym kontakcie z rodziną. Natychmiast po uzyskaniu tej smutnej informacji skierowany został tam koordynator zajmujący się tą rodziną i psycholog - podał Jaros.
Kondolencje rodzinie górnika złożyła w poniedziałek premier Ewa Kopacz. "Ze smutkiem przyjęłam wiadomość o śmierci górnika Pana Łukasza Wasztyla z kopalni Mysłowice-Wesoła. To ogromna tragedia dla rodziny i przyjaciół, także dla polskiego górnictwa. Pogrążonym w żałobie bliskim składam najszczersze kondolencje" - napisała premier Kopacz.
W katowickiej prokuraturze okręgowej prowadzone jest śledztwo w sprawie wypadku. Prokuratorzy w pierwszej kolejności przystąpili do przesłuchań świadków. Śledczy zabezpieczyli też cyfrowe kopie danych z kopalnianych urządzeń pomiarowo-rejestrujących i z rejestratorów rozmów. Niezależnie od prokuratury sprawę wyjaśnia też Wyższy Urząd Górniczy.
W poniedziałek wieczorem minie tydzień od katastrofy w mysłowickiej kopalni. Na poziomie 665 m doszło prawdopodobnie do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło do szpitali. Jednego z górników, 42-letniego kombajnisty, dotąd nie odnaleziono.
Najciężej poszkodowani górnicy są leczeni w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. W placówce przebywało ich dotąd 21. W niedzielę siedmiu górników przebywało na oddziale intensywnej terapii. Trzech z nich było w stanie krytycznym. Czterech innych leczonych w oddziale intensywnej opieki medycznej pozostawało w stabilnym stanie, u jednego z nich stwierdzono niewielką poprawę. Pozostali górnicy są leczeni na oddziale chirurgii, ich stan jest stabilny, a życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
W kopalni akcję ratowników poszukujących zaginionego górnika spowolniło w nocy z niedzieli na poniedziałek głębokie na ok. 1,7 m rozlewisko. Konieczne jest przynajmniej częściowe odpompowanie wody. W nocy ratownikom udało się zbliżyć do miejsca, gdzie spodziewają się znaleźć 42-letniego kombajnistę - jak oszacowali - na niespełna 200 m.