Nie znaleźli jej miłości życia, więc pozwie ich do sądu
Od ponad dwóch lat czytelniczka "Dziennika Bałtyckiego" bezskutecznie czeka, aż biuro matrymonialne znajdzie jej wymarzonego partnera. Zażądała więc zwrotu poniesionych kosztów - donosi gazeta. Kiedy jej odmówiono, zdecydowała, że poda biuro do sądu.
- Pod koniec 2006 r. wpłaciłam 600 zł i... zaczęło się zwodzenie - opowiada kobieta. - Obietnice były piękne, gwarancja znalezienia wspaniałego partnera, konsultacje z psychologiem odnośnie zgodności charakterów. Rzeczywistość okazała się inna. Zamiast kulturalnego pana w średnim wieku z wyższym wykształceniem, samodzielnego i stanu wolnego, próbowano mnie ostatnio skojarzyć z mężczyzną bez mieszkania, w trakcie rozwodu, z trójką dzieci i do tego z problemami alkoholowymi.
Jak sama tłumaczy, poszła do biura licząc na profesjonalne zachowanie, a narażono ją na stres.
Adam Czubala z sopockiego oddziału największej w Polsce sieci biur zapoznawczo-matrymonialnych "Razem" te oskarżenia uważa za niesłuszne. - To nadal nasza klientka, bo doszło tylko do dwóch spotkań, a w umowie były cztery, ale też osoba o wygórowanych oczekiwaniach - tłumaczy. - Przedstawiliśmy tej pani nie byle kogo, bo np. wykładowcę z prestiżowej uczelni czy bogatego przedsiębiorcę. W umowie jest wyraźnie napisane, że wskazujemy osoby zbliżone do oczekiwań i preferencji klienta.