"Nie znalazłam nikogo żywego". Świadek wypadku koło Chełmna
- W nocy obudził mnie potężny huk. Wzięłam latarkę i przybiegłam na miejsce wypadku. Zobaczyłam dwoje młodych ludzi, którzy chodzili po drodze i próbowali się gdzieś dodzwonić, byli w szoku – powiedziała w TVN24 Magdalena Jaskóła-Arent, która jako pierwsza udzielała pomocy poszkodowanych w tragicznym wypadku koło Chełmna. - Bardzo chciałam pomóc rannym w wypadku, ale nie znalazłam nikogo żywego - dodała.
13.04.2014 | aktual.: 13.04.2014 11:22
Siedem osób zginęło, a dwie zostały ranne w nocy z soboty na niedzielę w wypadku samochodu osobowego, do którego doszło miejscowości Klamry koło Chełmna (woj. kujawsko-pomorskie). Auto na łuku wypadło z drogi i uderzyło bokiem w drzewo. Samochodem podróżowało 9 osób. Ofiary były w wieku od 13 do 17 lat.
Tragedia wydarzyła się około drugiej w nocy na powiatowej drodze numer 16. Ze wstępnych ustaleń policji i prokuratury wynika, że jadące zbyt szybko auto wypadło z szosy na zakręcie i uderzyło bokiem w drzewo. Na miejscu zginęło 7 pasażerów - 3 kobiety i 4 mężczyzn.
Jak poinformowała rzeczniczka kujawsko-pomorskiej straży pożarnej mł. bryg. Małgorzata Jarocka-Krzemkowska prawdopodobnie wszyscy uczestnicy wypadku podróżowali rozbitym samochodem, ale brana jest pod uwagę wersja, że któraś z ofiar została potrącona.
Rzeczniczka prasowa chełmińskiej policji Agnieszka Sobieralska powiedziała, że na razie nie udało się ustalić, kto prowadził. A więc nie wiadomo też, czy kierowca był trzeźwy.
Jedna z poszkodowanych osób została już wypisana ze szpitala i jest pod opieką rodziców, druga przebywa w szpitalu w Grudziądzu.