Nie zapadł wyrok wobec kierowniczki sklepu "Biedronka"
Sąd Rejonowy w Głogowie (Dolnośląskie) nie
wydał wyroku wobec byłej kierowniczki jednego ze
sklepów w sieci "Biedronka", oskarżonej o uporczywe łamanie praw
pracowniczych. Oskarżona chce dobrowolnie poddać się karze,
rozprawę odroczono jednak do 14 marca, ponieważ o czwartkowym
terminie nie udało się powiadomić trzech z ośmiu pokrzywdzonych
pracowników sklepu.
10.02.2005 16:00
Sędzia Michał Lewoc uznał, że wszyscy poszkodowani mają prawo znać termin, nawet jeśli ich stawiennictwo nie jest obowiązkowe.
Sprawa trafiła na wokandę wydziału grodzkiego głogowskiego sądu. Prawdopodobnie proces nie odbędzie się, ponieważ oskarżona, która także nie stawiła się w sądzie, w śledztwie przyznała się do winy i wyraziła chęć dobrowolnego poddania się karze, której wysokość wynegocjowała z prokuratorem. W dołączonym do aktu oskarżenia wniosku kara ta wybosi 5 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 600 zł grzywny.
Monice M. zarzuca się, że od lipca 2002 r. do końca grudnia 2002 r., będąc kierownikiem sklepu, a zatem osobą odpowiedzialną za wykonywanie czynności z zakresu prawa pracy, naruszała prawa ośmiu zatrudnionych tam pracowników. Ustalono, że wielokrotnie wydawała im polecenie pozostawania po godzinach pracy, a potem tak wypracowanych godzin nie ujawniała w listach obecności i czasu pracy. W wyniku tego procederu pracownicy nie otrzymali wynagrodzenia za przepracowane godziny nadliczbowe ani dni wolnych, które im z tego tytułu przysługiwały.
Prokuratura zajęła się sprawą w wyniku doniesienia Państwowej Inspekcji Pracy z Poznania. Podczas kontroli sklepu inspektorzy stwierdzili uchybienia takie jak praca w nadgodzinach bez wynagrodzenia oraz nieprawidłowo prowadzona ewidencja czasu pracy.
Prokuratura ujawniła m.in., że osoby zatrudnione na stanowiskach kasjerów były zmuszane do przychodzenia w dni wolne i wykonywania innych prac, np. wyładowywania towarów, układania ich na półkach czy sprzątania sklepu.