SpołeczeństwoNie zabierajcie mi dzieci!

Nie zabierajcie mi dzieci!



Hanna Szłapka z Poznania od lat prosi miasto o lokal socjalny. Ponieważ mieszka w domu do rozbiórki, sąd chce odebrać jej pięcioro dzieci.

Nie zabierajcie mi dzieci!

Najstarszy syn ma szesnaście lat, najmłodszy tylko siedem. Wszyscy oni mają trafić do Pogotowia Opiekuńczego, potem być może do domu dziecka. Z takim wnioskiem postanowiła wystąpić do sądu pani kurator, która trafiła na ul. Średnią 12. Choć przekonała się, że dzieci nie są zaniedbywane, co potwierdził Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie oraz szkolni pedagodzy, chwalący ich postępy w nauce, musiała podjąć taką decyzję. W budynku, w którym od siedmiu lat żyje Hanna Szłapka, w każdej chwili może dojść do katastrofy budowlanej, co stanowi zagrożenie dla życia dzieci. W ponad 50-metrowym mieszkaniu nie ma wody, prądu i gazu. I to nie dlatego, że poznanianka nie chce i nie płaci rachunków. Media zostały odcięte, gdyż wymagał tego katastrofalny stan techniczny kamienicy.

Siedem lat starań

- Od lat, zawsze przed 30 czerwca składam wniosek do miasta o przydział lokalu socjalnego - mówi zrozpaczona Hanna Szłapka. - W odpowiedzi otrzymuję pismo, z informacją, jakie kryteria muszę spełniać, by móc ubiegać się o znalezienie się na liście oraz spis dokumentów, jakie muszę dostarczyć do Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych. Zanoszę komplet dokumentów i cisza. Nie otrzymuje nawet odmowy udzielenia mi pomocy. Wciąż z nadzieją szukam się na liście. Wciąż na próżno...

Dramat kobiety rozpoczął się 7 lat temu. Wtedy wynajmowała mieszkanie, ale właściciel je sprzedał. Przyjechała na ul. Nadolnik, gdzie niegdyś stały komunalne baraki. Tam nie było dla niej miejsca. Nie mając się gdzie podziać, wprowadziła się do przeznaczonego do rozbiórki domu w sąsiedztwie. Wciąż mieszkało w nim wiele rodzin.

Pięcioro to za dużo

- Nikt nie chciał i nie chce wynająć mieszkania osobie z piątką dzieci - mówi H. Szłapka. - Byłabym w stanie za nie zapłacić. Pomoc deklaruje Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, od którego otrzymuję pieniądze na dzieci i zasiłki celowe. Mój konkubent, ojciec dwójki najmłodszych dzieci, dorywczo pracuje.

Niestety, próby znalezienia własnego kąta wciąż kończyły się fiaskiem. Pomóc mogło tylko miasto, które z mocy ustawy powinno ,,zaspokajać potrzeby mieszkaniowe’’ swoich najuboższych obywateli.

- W 2000 roku zaproponowano mi miejsce w domu dla bezdomnych, gdzie jednak nie mogłam przenieść się z ojcem dwójki moich dzieci. Odmówiłam. - opowiada kobieta. - Dwa lata później dowiedziałam się od miejskich urzędników, że jest dla mnie miejsce w domu ,,Barki’’. Nie potwierdził tego jednak Tomasz Sadowski, twórca ,,Barki’’. Nie mógł w tym momencie pomóc tak licznej rodzinie, w której dwoje dzieci choruje.

Walka kobiety o własny kąt trwała dalej.

Tymczasem z ul. Średniej wyprowadzali się lokatorzy a budynek ulegał dewastacji. Życie w tym miejscu zaczęło urągać podstawowym warunkom, w jakich może mieszkać rodzina.

Już zostałam ukarana!

- Wciąż słyszałam, że nie należy mi się mieszkanie, bo zajęłam ,,na dziko’’ lokal w budynku przeznaczonym do rozbiórki - nie kryje łez matka pięciorga dzieci. - Dlaczego jednak wciąż za to mnie niszczą? Czy siedem lat nie wystarczy? A teraz chcą odebrać mi dzieci! W Zarządzie Komunalnych Zasobów Mieszkaniowych us- łyszeliśmy, że powodem nie- znalezienia się Hanny Szłapki na liście osób spełniających przesłanki do udzielenia pomocy mieszkaniowej jest zbyt mała ilość lokali, którymi dysponuje miasto.

- Powodem nieznalezienia się na liście tej pani jest brak możliwości realizacyjnych - stwierdziła Ewa Bartosik, kierownik działu zasobów mie- szkaniowych ZKZL. - Obecnie na lokal socjalny wciąż czeka 300 osób, które znalazły się na liście w latach ubiegłych. Ubiega się o znalezienie się na niej niemal półtora tysiąca.

Jak nas zapewniono, Hanna Szłapka powinna jednak chociaż otrzymać odpowiedź od ZKZL, że postępowanie w jej sprawie "zakończyło się negatywnie".

- Nie jestem obecnie w stanie zweryfikować słów tej pani, jakoby nie otrzymała od nas odpowiedzi - dodaje E. Bartosik. - To wymaga sprawdzenia w aktach.

Dla dobra dzieci

Dziś Hanna Szłapka oraz Agnieszka Gadziemska, jej (już ostatnia) sąsiadka, która jeszcze we wrześniu urodzi drugie dziecko, mają zgłosić się do Centrum Pomocy Kryzysowej, by starć się o miejsce w Domu Pomocy w Chybach. Można jednak mieszkać tam tylko rok.

- Ja wiem, że muszę tam jechać, bo inaczej odbiorą mi dzieci. - płacze Hanna Szłapka. - Muszę zrobić to dla ich dobra. Boję się jednak, że będę tułać się po tych hostelach przez lata. Dlaczego nie mogę żyć jak człowiek?

Magda Gościńska

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)