Trwa ładowanie...
d31fbbd
15-10-2003 13:20

Nie wiadomo, czy obrady komisji o "Rolandgate" będą jawne

Nie wiadomo, czy czwartkowe posiedzenie
sejmowych komisji obrony i spraw zagranicznych nt. raportu w
sprawie rakiet Roland będzie jawne. Zależy to od tego, czy Ministerstwo Obrony Narodowej uzna za niezbędne utajnienie obrad.

d31fbbd
d31fbbd

"Wszystko zależy od tego, co na początku posiedzenia powie szef MON Jerzy Szmajdziński odnośnie jawności raportu" - podano w sekretariacie komisji. "Raport jest dokumentem niejawnym" - powiedział p.o. rzecznik MON płk Adam Stasiński. Odmówił ujawnienia, jaki stopień poufności nadano raportowi.

Prezydent i premier już znają

Raport znają już prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Leszek Miller. W czwartek mają go poznać sejmowe komisje obrony i spraw zagranicznych. Bezpośrednio po tym posiedzeniu ma się odbyć konferencja prasowa MON w tej sprawie.

Tymczasem już we wtorek "Gazeta Wyborcza" dotarła do wniosków raportu, który ma wyjaśnić przyczyny "międzynarodowej gafy". Według raportu "błąd popełnił rzecznik MON płk Eugeniusz Mleczak, wydając nieautoryzowany komunikat".

3 października w wypowiedzi dla PAP, a wcześniej dla Reutera, Mleczak przekazał, że cztery francusko-niemieckie rakiety przeciwlotnicze Roland, znalezione w Iraku, mają datę produkcji 2003 r.

d31fbbd

Informowali, dementowali

Jeszcze tego samego dnia rzecznik francuskiego MSZ zaprzeczył tym doniesieniom i poinformował, że od lipca 1990 r. Francja nie autoryzowała ani jednej dostawy sprzętu wojskowego do Iraku. Doniesienia strony polskiej zdecydowanie zdementował też prezydent Francji Jacques Chirac. 4 października podczas konferencji prasowej w Rzymie powiedział, że "nie może być rakiet z 2003 r., ponieważ nie produkuje się ich już od 15 lat".

Wkrótce potem minister obrony Jerzy Szmajdziński wyraził ubolewanie z powodu informacji podanych przez rzecznika. 7 października Mleczak poprosił o zwolnienie ze stanowisk rzecznika resortu oraz szefa Biura Prasy i Informacji, a minister rezygnację przyjął.

Jak doszło do skandalu

Według "Gazety Wyborczej" "raport opisuje, jak doszło do skandalu": pierwsi informację, że rakiety wyprodukowano w 2003 r., podali reporterzy dwóch stacji TV, którzy pokazali znalezisko (na rakiecie widniała data 2003); żaden z oficerów patrolu nie stwierdził jednoznacznie, że rakiety są z 2003 r.; rakiety nie zostały zbadane na miejscu, bo wydana przez koalicyjne dowództwo instrukcja SOP-81 nakazuje natychmiastowe zniszczenie (miejsce znalezienia broni może się okazać zasadzką); w meldunkach dziennych MON nie ma sformułowania o francuskich rakietach z 2003 r., choć są ich zdjęcia; dowództwo wielonarodowej dywizji w Iraku nie zdawało sobie sprawy z politycznych konsekwencji, gdyby były to francuskie rakiety z 2003 r.; zawiodła współpraca MON z MSZ.

Jak pisze gazeta, raport proponuje zmiany procedury: opóźnienie niszczenia broni w przypadkach wątpliwych oraz konsultacje z ambasadami państw producentów danego rodzaju uzbrojenia.

d31fbbd

Według oficjalnego komunikatu płk. Stasińskiego doniesienia "Gazety Wyborczej" to "interesujące przemyślenia" redaktora Pawła Wrońskiego, a przedstawione przez niego "fakty i wnioski tworzą logiczną całość, ale nie są oparte o analizy, wnioski i postanowienia zawarte w raporcie komisji Sztabu Generalnego WP".

Konsekwencje dyscyplinarne

Po tym, gdy sprawa rakiet stała się głośna, szef Sztabu Generalnego gen. Czesław Piątas zapowiedział "konsekwencje dyscyplinarne" wobec polskich żołnierzy z Iraku, którzy błędnie ocenili napis "2003" na Rolandach. Rzecznik Wielonarodowej Dywizji w Iraku mjr Andrzej Wiatrowski został wezwany do Polski na "konsultacje dotyczące systemu informacyjnego w Polskim Kontyngencie Wojskowym".

d31fbbd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d31fbbd
Więcej tematów