Nie ufają Łukaszence, ale opozycji też nie
Według sondażu niezależnego białoruskiego ośrodka NISEPI bezprecedensowo spadło we wrześniu zaufanie do prezydenta Aleksandra Łukaszenki, którego większość społeczeństwa obarcza winą za kryzys gospodarczy; jednocześnie nie wzrósł ranking opozycji. Wyniki sondażu publikuje opozycyjna gazeta "Narodnaja Wola".
Na pytanie, czy ufają prezydentowi, 24,5% ankietowanych odpowiedziało twierdząco, a 62% - przecząco. W podobnym sondażu w grudniu zaufanie do Łukaszenki wyraziło 55% badanych, a brak zaufania 34,1%.
61,2% pytanych uważa, że za obecny kryzys na Białorusi odpowiada prezydent, 41,3% wini za kłopoty gospodarcze rząd. Ponad 16% obarcza winą USA, 12% - Unię Europejską, a 7,3% - Rosję.
Na pytanie, czy życie polepszyłoby się, czy pogorszyło w przypadku odejścia Łukaszenki od władzy, 35,2% badanych odparło, że poprawi się, 26,9% - że zostanie takie samo, a 23,8% - że się pogorszy.
Gdyby wybory prezydenckie odbyły się w najbliższych dniach, to na Łukaszenkę zagłosowałoby według sondażu 20,5% Białorusinów. Na opozycjonistę Uładzimira Niaklajeua - 8,8%, a na odbywającego wyrok w kolonii karnej byłego kandydata w wyborach Andreja Sannikaua - 6,3%. Ponad 42% ankietowanych odmówiło odpowiedzi.
Oceniając różne inicjatywy polityków 34,6 proc. badanych powiedziało, że popiera żądanie odejścia Łukaszenki od władzy. Ponad 28 proc. powiedziało o sobie, że jest w opozycji do obecnej władzy, a 56 proc. za opozycję się nie uznało.
Ponad 70 proc. Białorusinów słyszało o akcjach milczącego protestu przeciwko polityce władz. Jednocześnie 37,4 proc. oświadczyło, że odnosi się do nich pozytywnie, a 33,6 proc. - że są im obojętne.
Komentując sondaż socjolog Aleh Manajeu powiedział, że "większość ankietowanych uznała prezydenta za głównego winowajcę pogorszenia poziomu życia. Ranking Łukaszenki w ciągu dziewięciu miesięcy spadł 2,5-krotnie, osiągając poziom minimalny", gorszy niż w 2003 roku. Jednocześnie utracone przez Łukaszenkę poparcie "nie przechodzi na nikogo innego, a jakby rozpływa się w powietrzu" - zauważa Manajeu.
Jego zdaniem, w społeczeństwie zadziałał obecnie mechanizm "negatywnej adaptacji" do warunków kryzysu gospodarczego. "Ludzie przystosowali się do sytuacji, obniżając swoje potrzeby i oczekiwania" - uważa socjolog. Według jego oceny, w białoruskim społeczeństwie "nie bacząc na oznaki rosnącego niezadowolenia (...) realna gotowość do wyrażania protestu pozostaje na tym samym poziomie, co i rok, i pięć lat temu".
Jak informuje NISEPI, sondaż przeprowadzono na próbie 1503 osób, margines błędu nie przekracza 3 procent. Na niektóre pytania można było udzielić więcej niż jednej odpowiedzi.