Nie taka ustawa
Trzeba było nieomal udowodnienia fałszerstwa
przy pracy nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji, aby
premier uznał, że należy z niej zrezygnować - komentuje w
"Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein.
22.07.2003 | aktual.: 22.07.2003 08:17
Zdaniem autora, kolejny raz po odwołaniu Łapińskiego, Naumana czy Montkiewicza okazuje się, że dopiero publiczny skandal może zmusić Leszka Millera do wycofania się z błędnej polityki. W odniesieniu do mediów elektronicznych zarówno on, jak i cały SLD z niezwykłą determinacją walczyli o to, aby nowelizacja ustawy została przyjęta, co oznaczałoby przejęcie przez nich kontroli nad mediami elektronicznymi - pisze Wildstein.
Publicysta uważa, że w wolność mediów wymierzony był też projekt daleko idącego zwiększenia uprawnień Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ciała kontrolowanego - obecnie i przez następne lata - przez SLD. Jeśli więc nowelizować będziemy ustawę o radiofonii i telewizji, to oprócz dostosowania jej do standardów UE należy w pierwszym rzędzie pomyśleć o pozbawieniu polityków wpływu tak na KRRiTV, jak i na TVP. Dobrym początkiem byłby otwarty konkurs na stanowisko prezesa telewizji - konkluduje autor komentarza w "Rz".