Nie strzelano do pociągu, który wykoleił się pod Filadelfią
Eksperci badający przyczynę niedawnej katastrofy kolejowej pod Filadelfią wykluczają, by w przednią szybę lokomotywy pociągu Amtrak uderzył pocisk wystrzelony z broni palnej - poinformował Krajowy Urząd Bezpieczeństwa Transportu (NTSB).
Ekspertyzy dokonali specjaliści z FBI, którzy pomagają NTSB w ustaleniu przyczyny katastrofy sprzed tygodnia. Możliwe jednak jest, że uszkodzenie szyby spowodował inny obiekt, na przykład kamień.
Nie wiadomo, czy ewentualne trafienie jakimś przedmiotem w lokomotywę mogło przyczynić się do wypadku, ale nie wykluczone, że jeśli tak było, to doszło do niekontrolowanej reakcji maszynisty na to zdarzenie, w wyniku czego mogło nastąpić znaczne zwiększenie prędkości pociągu.
Maszynista twierdzi, że nie pamięta momentu katastrofy. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że pociąg jadący z Waszyngtonu w kierunku Nowego Jorku przekroczył ponad dwukrotnie dozwoloną na tym odcinku torów prędkość 80 km/godzinę wchodząc w ostry zakręt. Było to bezpośrednim powodem wykolejenia składu. Znaczne przyspieszenie pociągu nastąpiło minutę przed wypadkiem.
W katastrofie pociągu krajowego przewoźnika Amtrak zginęło osiem osób, a ponad 200 zostało rannych.