Polska"Nie rozważano zwolnienia żołnierzy, którzy wcześniej wrócili z Afganistanu"

"Nie rozważano zwolnienia żołnierzy, którzy wcześniej wrócili z Afganistanu"

Nikt nie rozważał zwolnienia ze służby jedenastu żołnierzy 18. bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego, którzy kilka miesięcy temu na własną prośbę wrócili z Afganistanu do kraju - zapewnia Dowództwo Wojsk Lądowych.

21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 12:50

To odpowiedź na doniesienia, które ukazały się w prasie.

O wcześniejszym powrocie grupki żołnierzy I zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie zrobiło się głośno latem ubiegłego roku. Żołnierze z bielskiego batalionu służący w bazie Wazi Khwa motywowali swoją decyzję o powrocie zbyt słabym opancerzeniem samochodów typu humvee, którymi mieli m.in. jeździć na patrole.

Od samego początku zaistnienia sytuacji w Afganistanie nikt - w rejonie misji ani w kraju - nie brał pod uwagę możliwości zwolnienia tych żołnierzy z zawodowej służby wojskowej jako reakcji na ich prośby o wcześniejszy powrót z misji, a tym bardziej z powodu podnoszonych uwag do posiadanego sprzętu - podkreślił w komunikacie rzecznik DWL ppłk Sławomir Lewandowski.

Wszystkie uwagi dotyczące sprzętu i uzbrojenia wojskowego zgłaszane przez ich użytkowników w jakiejkolwiek formie, były i są dokładnie analizowane. Uzyskiwane wnioski służą poprawie jakości sprzętu i podwyższeniu poziomu bezpieczeństwa żołnierzy - dodał Lewandowski.

Jak podkreślił rzecznik, dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak nigdy nie traktował ich zachowania w kategorii buntu. To określenie na zaistniałą sytuację zostało wykreowane przez media - wskazał. Skrzypczak, który już w czerwcu na miejscu w Afganistanie sprawdzał nastroje wśród żołnierzy mówił wówczas, że nie można mówić o żadnym buncie.

O wydarzeniach sprzed ponad pół roku napisała "Gazeta Wyborcza" i tygodnik "Nie".

Anonimowy uczestnik zajść ocenia na łamach GW, że "kariera wojskowa (jego i pozostałych żołnierzy, którzy wrócili do kraju) jest już skończona", bo żadnemu z nich - jak przypuszcza - nie zostanie przedłużony kontrakt.

Według "Nie", jeden ze zrotowanych żołnierzy, kpr Paweł Ożga, "jest właśnie usuwany z armii", bo dowódca ppłk Adam Stręk wystawił mu bardzo negatywną opinię. Sprawę - jak zapowiedział w poniedziałek ppłk Lewandowski - zbada specjalna komisja powołana przez Dowódcę Wojsk Lądowych.

Jak podkreślają wojskowi, praktycznie podczas każdej misji zdarzają się prośby żołnierzy o wcześniejszy powrót. Liczba tego typu wniosków - jak wynika ze statystyk armii - wynosi od 1,5 do 2,5 proc. ogółu żołnierzy pełniących misję w danej zmianie. Na przykład, w trakcie misji w Iraku na własny wniosek do kraju wróciło ponad 200 żołnierzy: w czasie pierwszej zmiany - 44, drugiej - 16, trzeciej - 45, a ósmej - 24. W ocenie wojskowych, swoistym novum było to, że w Afganistanie wnioski pojawiły się w większej liczbie w jednym czasie, zwykle bowiem są to pojedyncze przypadki. Zdziwienie niektórych budzi fakt, że prośby złożyli żołnierze z bielskiej jednostki, która jest w pełni uzawodowiona.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)