Nie rozpoczął się proces przeciwko 13 antyterrorystom
Proces 13 wrocławskich antyterrorystów
oskarżonych o najście w marcu 1996 r. na nocny klub "Reduta" i
pobicie klientów nie rozpoczął się z powodu niestawienia
się jednego z oskarżonych, który obecnie pracuje jako policjant.
Sąd wydał decyzję o aresztowaniu policjanta na dwa miesiące od
dnia, w którym zostanie zatrzymany.
07.05.2004 16:10
Proces przeciwko antyterrorystom miał się rozpocząć w piątek po raz drugi, po tym jak Sąd Okręgowy uchylił wyrok uniewinniający wydany przez sąd I instancji w 2002 r. Wtedy wrocławski Sąd Rejonowy uniewinnił 12 b. antyterrorystów. Natomiast wobec trzynastego antyterrorysty Janusza O., oskarżonego o użycie groźby karalnej pod adresem współwłaścicieli klubu "Reduta", warunkowo umorzono postępowanie na rok.
Apelację od wyroku uniewinniającego złożył prokurator, a Sąd Okręgowy uznał w listopadzie 2003 r., że w "wyroku sądu I instancji jest za dużo sprzeczności". Ostatecznie sędzia zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia i sugerował Sądowi Rejonowemu rozważenie możliwości umorzenia sprawy ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu. Podkreślił, że w tej sprawie nie może zapaść "wyrok uniewinniający".
W piątek nie doszło jednak do ponownego rozpoczęcia procesu, gdyż Jerzy Sz., jeden z oskarżonych, nie stawił się na rozprawę. Najpierw przewodniczący składu sędziowskiego Tomasz Kaszyca zarządził godzinną przerwę i nakazał policji sądowej doprowadzić oskarżonego. Kiedy policja nie zastała Jerzego Sz. w domu, sędzia wydał decyzję o tymczasowym aresztowaniu oskarżonego na dwa miesiące. "Sąd zastosował najsurowszy środek zapobiegawczy wobec oskarżonego, aby zapewnić właściwy tok sprawie" - uzasadnił swoją decyzję sędzia.
Do napadu na nocny klub "Reduta" we Wrocławiu doszło w nocy z 15 na 16 marca 1996 r.. Policja uznawała ten lokal za miejsce spotkań złodziei samochodów. Jego współwłaściciele byli notowani przez policję. Dwaj z nich zasiadali na ławie oskarżonych w procesie jednego z najgroźniejszych dolnośląskich gangów. Dla prokuratury nie ma wątpliwości, że oskarżeni działali na rozkaz dowódców. Zostali oni zresztą skazani przez sąd w Opolu za wydanie bezprawnego rozkazu napadu na klub, kierowanie najściem i utrudnianie śledztwa. Wyrok w stosunku do pięciu oficerów Komendy Wojewódzkiej Policji jest prawomocny.
Tylko czterej z 13 oskarżonych przyznali się do udziału w napadzie. Podczas najścia na klub zdjęto im z głów kominiarki. Początkowo twierdzili, że najście było ich prywatną akcją - zemstą za pobicie kolegi 8 marca 1996 r. W zamian za chronienie kompanii przełożeni obiecali im, że nie zostaną zwolnieni ze służby. Kiedy jednak usunięto ich dyscyplinarnie, złożyli w prokuraturze szczegółowe wyjaśnienia dotyczące całej akcji. Stwierdzili, że działali na rozkaz szefów. Wtedy ujawnili też nazwiska pozostałych kolegów, którzy mieli brać udział w napadzie.
Napad na "Redutę" spowodował rozwiązanie wrocławskiej kompanii antyterrorystycznej, a także zmianę komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu.