PolskaNie płacił pracownikom pensji, teraz posiedzi

Nie płacił pracownikom pensji, teraz posiedzi

Zgorzelecki przedsiębiorca Jerzy G. trafił do więzienia. Spędzi tam 1,5 roku za naruszanie praw pracowniczych. Konkretnie za niewypłacanie pensji i nieodprowadzanie ZUS.

20.10.2009 | aktual.: 20.10.2009 11:05

Jerzy G. trafił do aresztu w Lubaniu kilka dni temu. - Sąd w Zgorzelcu nakazał doprowadzenie go do odbycia kary - potwierdza mł. asp. Antoni Owsiak ze zgorzeleckiej policji.

Jerzy G. jest pierwszym w pow. zgorzeleckim, a może nawet pierwszym w Polsce pracodawcą, który trafił do więzienia za uporczywe naruszanie praw pracowniczych.

- U nas takiego przypadku jeszcze nie mieliśmy - potwierdza Edward Szafraniec, prokurator rejonowy w Lubaniu. - Były wprawdzie wyroki skazujące, ale sądy orzekały zazwyczaj o karach grzywny - dodaje. Podobnego przypadku jak ten zgorzelecki nie pamięta także sędzia Andrzej Wieja, rzecznik Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze. - Z pewnością nie o wszystkich sprawach wiem, jednak bezwzględnej kary więzienia dla przedsiębiorcy nie kojarzę - mówi.

Zdaniem Krzysztofa Mojki, który prowadzi własny warsztat samochodowy, jeśli ktoś nie płaci pensji, to na pewno nie dlatego, że nie chce. - Raz idzie gorzej, raz lepiej. Czasem zwyczajnie nie ma pieniędzy - zaznacza. Ale zdaniem Mariana Żabskiego, dobrze się stało, że zgorzelecki przedsiębiorca trafił za kraty. - To będzie przestroga dla innych - podkreśla.

Tymczasem pracownice Jerzego G. wcale zachwycone jego aresztowaniem nie są. Wolałyby dostać pensje. Pani Janina przepracowała u niego 17 lat. Zrezygnowała w listopadzie ub. r. Jerzy G. jest jej winien 12 tys. zł. Razem z nią odeszła też Elżbieta, 13 lat pracy i 7 tys. zaległych pensji.

- Zaczynałyśmy jeszcze w firmie Djamelinex, potem przeszłyśmy do Almado - mówią. Jak wspominają, pensje zawsze były w ratach. No i się nazbierało. - Zanim sprawa poszła do sądu, napisałyśmy pismo. Odpisał, że do maja ureguluje zaległości. Nie dostałyśmy ani grosza - mówią obie panie. - Mnie dał 300 zł - wtrąca pani Krystyna, 10 lat pracy i 5 tys. zł zaległości. Ona odeszła z Almado w listopadzie ub.r. Halina z Żarek Śr. zrobiła to z końcem marca ub.r. - Tam nigdy nie było wiadomo, ile człowiek zarobił. Pieniądze były wypłacane z ręki do ręki, nigdy z paskiem - mówi. - Myśmy podliczały, ile było produkcji i ile powinno być pieniędzy, ale one do nas nigdy nie trafiały - opowiada. Prawie 6 tys. zł przedsiębiorca winny jest także Marcie ze Zgorzelca.

Wszystkie panie uważają za skandal, że przez tyle czasu nie mogą odzyskać swoich pieniędzy i to mimo wyroków sądu. - Komornik tylko do nas pisma przysyła, że niczego nie może ściągnąć, bo dłużnik niczego nie posiada, a jego firma oficjalnie nie istnieje. Jak to nie istnieje, jak cały czas, nawet w ub. tyg. na hali była produkcja?! - oburzają się byłe pracownice Jerzego G.

Nie tylko czarny charakter

Jerzy G. to postać znana w Zgorzelcu. Jeden z pierwszych, dużych przedsiębiorców przełomu lat 80/90. Był m.in. prezesem Business Club Zgorzelec, mecenasem młodych sportowców i harcerzy. W 2002 r. odebrał za to podziękowania z rąk ówczesnego burmistrza Mirosława Fiedorowicza. Pytany dlaczego nie płaci pensji ludziom, mówił wtedy, że jego firma odzieżowa nie wytrzymała taniej, chińskiej konkurencji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)