Nie opowiadajcie bajek!
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zakazała emisji telewizyjnej reklamy jednej z telefonii komórkowych. Spot pokazywał plastelinowego Czerwonego Kapturka, który niestety nie dociera do Babci, gdyż nogę gruchoczą mu kłusownicze wnyki. Przeraźliwy krzyk Kapturka przerywany jest informacją, że owa telefonia komórkowa nie potrafi opowiadać bajek. KRRiT uznała, że "dramatyczny rozwój akcji sprawia, że dzieci boją się tej reklamy i mają wątpliwości, co do prawdziwej treści bajki o Czerwonym Kapturku". Krajowa Rada woli, aby reklamodawcy opowiadali bajki i jeszcze nazywa to prawdą?
10.08.2005 | aktual.: 10.08.2005 10:58
Niestety nie jest to odosobniony przypadek. Państwowa Komisja Wyborcza podejrzliwie patrzyła na emitowane w telewizji filmiki prezentujące kandydatów na prezydenta - Donalda Tuska, Lecha Kaczyńskiego i Marka Borowskiego. Na kampanię prezydencką w telewizji jest jeszcze - zgodnie z prawem - grubo za wcześnie. Kiedy liderzy PO i SdPl umieścili w swoich spotach informację, że absolutnie, ale to absolutnie filmy nie reklamują ich jako kandydatów na prezydenta, a co najwyżej jako kandydatów do Sejmu ;-) - PKW z ulgą odpuściła. Lepiej niech opowiadają bajki.
O tym, że opowiadanie bajek ma sens pisze socjolog Anna Giza-Poleszczuk: „widać wyraźnie, że wyborcy nie chcą racjonalnie rozpatrywać argumentów, ale przyznają politykom punkty za performance - działania ws. Białorusi czy życie rodzinne”. Czyli za bajkę. Gdy bajki się skończą - zacznie się skandal.
Wróćmy do Czerwonego Kapturka. Czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji rzeczywiście broni „prawdy bajki”? Bardzo wątpliwe. Oryginał „Czerwonego Kapturka” zaczyna się traumatycznym spotkaniem z bestią, a kończy rzezią poprzedzoną dwukrotnym aktem ludożerstwa. Zapraszamy dzieci?! Aby dopełnić tego krwawego obrazu, psycholog Bruno Bettelheim stwierdził, że Czerwony Kapturek wdaje się z Wilkiem w grę uwodzenia, a baśń jest tak naprawdę historią inicjacji seksualnej (symbolika barwy czerwonej jest oczywista!). Przy tej opowieści niebajka o wnykach i telefonach jest nie dość, że realna, to jeszcze zupełnie milutka. KRRiT nie interesuje się jednak oryginałem baśni, a jakąś jej ocenzurowaną, zdisnejowaną wersją, w której wilk krzyczy „u-hu”, myśliwy uśmiecha się pod wąsem jak Czarzasty, a (nietknięte) Babcia i Kapturek oglądają podczas szczęśliwego zakończenia skruszonego wilka w ZOO państwa Gucwińskich.
Krajowa Rada zainteresowana więc jest nie tyle bajką, ale bajką na temat bajki. Wciskanie bajek stało się nie tylko powszechne, ale również społecznie i instytucjonalnie akceptowane. Bajka goni bajkę i w tej pogoni tak oddala się od rzeczywistości, że to rzeczywistość jest nierealna, a bajka „prawdziwa” (tym bardziej, im mniej ma z rzeczywistością wspólnego).
W amerykańskich parkach tematycznych istnieją makiety europejskich perełek architektonicznych. Są dokładnie takie same, jak oryginały, tylko troszeczkę mniejsze i... znacznie piękniejsze. W Wenecji nie śmierdzą kanały, w Atenach nie ma albańskich naciągaczy, w Paryżu nie występuje francuska arogancja, a w Londynie - niezrozumiały akcent. Wszystkie uciążliwości rzeczywistości zostały usunięte za cenę kilku dolarów. No po prostu bajka! Osobami, które „nie opowiadają bajek” zajmą się ochroniarze.
Zanurzeni w tej nierealności, zagłosujemy już wkrótce na jakiegoś księcia z bajki, o czarującym uśmiechu, pięknym krawacie, albo populistycznych poglądach i wtedy - bajki się skończą.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska