Nie musimy pracować w upał
Kodeks pracy chroni nas przed pracą w upale, gdy temperatura ma negatywny wpływ na zdrowie. Większość Polaków nie wie o tym i nie żąda od swych przełożonych przeniesienia do chłodnego pomieszczenia, na inne stanowisko albo wręcz wolnych dni. Co więcej, gdyby szef takiego żądania nie spełnił, można przerwać pracę - informuje "Dziennik".
40-letnia Anna, kelnerka z Warszawy, pracuje nawet 12 godzin dziennie. Restauracja znajduje się na Starówce. Niemal cały czas pani Anna spędza w prażącym słońcu, ale musi być na zawołanie klientów. Mam nadciśnienie, parę razy prawie zemdlałam. Pójdę do lekarza po zwolnienie, nie wytrzymam tego - mówi prosząc o niepodawanie nazwiska, bo szef od razu by ją zwolnił.
Ale to i tak nic w porównaniu z warunkami pracy 64-letniego Tomasza A. na parkingu w Katowicach. Siedzi w blaszanej budce, która w upał zmienia się w piekarnik. Któregoś dnia - relacjonuje gazeta - przyniósł termometr i okazało się, że zabrakło na nim skali. Rtęć doszła do 50 stopni C.
Prawnicy mówią wprost: trzeba negocjować z przełożonym zmianę godzin pracy albo przeniesienie w miejsce zacienione, jeśli to jest wskazane dla zdrowia. Szef musi iść na ustępstwa, mówi o tym art. 55 kodeksu pracy.
Jeśli coś się stanie pracownikowi, odpowiedzialność spada na pracodawcę - tłumaczy na łamach "Dziennika" prawnik Konfederacji Pracodawców Polskich Henryk Michałowicz. (PAP)