"Nie możemy już chować głowy w piasek"
- Suma błędów i zaniedbań po naszej stronie, łącznie z nierozpoznaniem lotniska, jest katastrofalna. Tu nie można już chować głowy w piasek - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Wojciech Łuczak, wydawca miesięcznika "Raport, wojsko, technika, obronność" i "Skrzydlatej Polski". W ten sposób odniósł się do wniosków zaprezentowanych podczas konferencji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w Moskwie.
We krwi Dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika stwierdzono obecność alkoholu - poinformowała podczas konferencji szefowa MAK Tatiana Anodina. Poza tym - jak dowodziła - gen. Błasik był w kokpicie samolotu, co według MAK stanowiło pośrednią presję na załogę. - Zszokowała mnie ta informacja, to niedopuszczalne - komentuje Wojciech Łuczak.
Wojciech Łuczak dodaje, że do tej pory nie było również wiadomo, że drugi pilot nie miał doświadczenia w lataniu tym typem samolotu. - Miał nalatane tylko 26 godzin, co jest najlepszym dowodem na to, że załogę zbierano ad hoc i z dużym wysiłkiem. Ona nie miała doświadczenia i nie była ze sobą zgrana. Nie ma co do tego wątpliwości. Suma błędów i zaniedbań po naszej stronie, łącznie z nierozpoznaniem rosyjskiego lotniska jest katastrofalna. Nie można już chować głowy w piasek - komentuje ekspert.
Dodaje, że istotną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę jest zachowanie kontrolerów. - Dlaczego kontroler lotu, korespondujący z kpt. Protasiukiem nie zwrócił pilotowi uwagi, że ten nie stosuje się do procedur, choć podczas rozmowy z wieżą odpowiedział twierdząco na pytanie czy lądował na lotnisku wojskowym? Przecież to było skrajnie zaniedbane lotnisko, na którym nawet płyty betonowe nie są dobrze ułożone – mówi Łuczak.
- Załoga powinna znać procedurę, która mówi o tym, że słaby radar podaje tylko odległość samolotu do progu pasa, a dowódca, co też jest uchybieniem procedur, bo powinien to zrobić nawigator albo drugi pilot, mając lepsze instrumenty do pomiaru na pokładzie, kwituje to wysokością. Gdyby się tego trzymano, ostrzeżenie o malejącej wysokości przyszłoby jako otrzeźwienie - podkreślił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dodaje, że również załoga Jaka-40 złamała procedury. - To cud, że wylądowali - mówi Wojciech Łuczak.
Zebrała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska