Nie mieli litości dla ofiary, sąd jej nie miał dla nich
Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy dwie kary dożywocia oraz 25 lat więzienia dla trzech mężczyzn, którzy w brutalny sposób zabili 21-letniego studenta z Głowna. Motyw zbrodni nie jest jasny. Ustalono m.in., że ofiara miała być winna jednemu z oprawców 150 zł.
Zabójcy skatowali ofiarę kijem bejsbolowym i kluczem samochodowym, zadając ponad 50 ciosów w głowę.
Sąd okręgowy dwukrotnie skazywał na dożywocie dwóch oskarżonych: 23-letniego obecnie Konrad Ł. i 25-letniego Krzysztofa K. (obaj przyznali się do zbrodni). 27-letniemu Łukaszowi J., który nie brał bezpośrednio udziału w biciu ofiary, wymierzył karę 25 lat więzienia.
Ponowny proces był konieczny, bowiem Sąd Najwyższy uchylił wyrok w części dotyczącej kwalifikacji prawnej i wysokości kary. Zdecydował tak po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który w kwietniu ub. roku za niekonstytucyjne uznał ograniczenie tylko do dożywocia lub kary 25 lat więzienia możliwości orzekania przez polskie sądy kar dla sprawców najokrutniejszych zabójstw. Obecnie sądy mogą orzekać za to kary od 8 lat pozbawienia wolności.
Sąd Okręgowy w Łodzi w ponownym procesie nie znalazł żadnych okoliczności, które mogły by wpłynąć na złagodzenie wyroku i uznał, że kary, w takim wymiarze, są sprawiedliwe i właściwe. Od wyroku odwołała się obrona, argumentując, że są one zbyt surowe; adwokaci domagali się złagodzenia kar do 25 i 15 lat więzienia. Prokuratura i pełnomocnik matki zabitego studenta chcieli utrzymania wyroku w mocy.
Sąd apelacyjny nie znalazł podstaw do złagodzenia kar. Uznał apelacje za "oczywiście bezzasadne". Wyrok jest prawomocny.
Do zbrodni doszło w styczniu 2006 r. Ciało 21-letniego Piotra, studenta informatyki, znaleźli w okolicach Głowna myśliwi dokarmiający w lesie zwierzynę. Oskarżonych zatrzymano trzy dni po odkryciu zwłok. Byli kolegami ofiary. Jak ustalono, w dniu zbrodni skontaktowali się telefonicznie z chorującym na serce Piotrem, proponując mu dorywczą pracę. 21-latek, niczego nie podejrzewając, chętnie się zgodził. Miał być zapasowym kierowcą w intratnym kursie.
Cała czwórka pojechała samochodem, w trakcie jazdy skręcili do lasu. Tam student został zaatakowany. Jeden z oprawców, Krzysztof K., prysnął mu gazem łzawiącym w twarz; drugi - Konrad Ł. - bił go kijem bejsbolowym. Piotr próbował uciekać; po kilkuset metrach trzeci z oskarżonych dogonił go. Później Ł. katował go kijem bejsbolowym; bił go po głowie tak mocno, że kij się złamał; wtedy postanowili dobić ofiarę ciężkim samochodowym kluczem do kół. Później oprawcy zasypali ciało śniegiem i wrócili do domów; spalili poplamione krwią ubrania, telefon komórkowy ofiary i portfel. Uzgodnili też wspólne alibi.
Po zatrzymaniu relacjonowali zdarzenia bez żadnych emocji. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że cała trójka była poczytalna w chwili popełniania zbrodni. Nie udało się ustalić jasnego motywu zbrodni. Oskarżeni podawali sprzeczne wersje. W ich wyjaśnieniach pojawia się m.in. sprawa długu. Ofiara miała być winna jednemu z nich 150 zł.