"Nie mam nic wspólnego z zatruciem Juszczenki"
Były wysokiej rangi funkcjonariusz Służby
Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wołodymyr Saciuk powiedział, że udowodni, iż nie ma nic wspólnego z zatruciem
dioksynami opozycyjnego kandydat na prezydenta Ukrainy Wiktora
Juszczenki.
19.12.2004 | aktual.: 19.12.2004 19:08
Wynajmę profesjonalistów, aby zajęli się tą sprawą. Oskarżenia naraziły na szwank moje dobre imię i teraz(gdy nie jest już zastępcą szefa SBU) zrobię wszystko, aby przeprowadzić własne śledztwo - powiedział Saciuk w wywiadzie dla ukraińskiej stacji telewizyjnej ICTV.
Saciuk dał do zrozumienia, że nie wierzy diagnozie postawionej przez austriackich lekarzy, którzy stwierdzili w organizmie Juszczenki tak dużą dawkę dioksyn, iż nie mogły one tam trafić w sposób naturalny.
Lekarze z wiedeńskiej kliniki Rudolfinerhaus, gdzie leczy się Juszczenko, poinformowali, że trujące substancje Juszczenko przyjął około pięciu dni przed hospitalizacją w Wiedniu, czyli przed 10 września. 5 września lider opozycji jadł kolację w towarzystwie Saciuka i szefa SBU Ihora Smieszki.
Saciuk twierdzi, że przed przyjazdem do niego na daczę Juszczenko jadł wcześniej posiłek w innym towarzystwie. Sam lider opozycji jest przekonany, że dokonano zamachu na jego życie i że za próbą zgładzenia go stoi "władza". Jednak Juszczenko nie oskarża o to bezpośrednio oficerów SBU.
Prof. Abraham Brouwer z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie twierdzi, że Juszczenko został zatruty tzw. TCDD - najniebezpieczniejszą ze wszystkich znanych dioksyn. Według Brouwera, testy wykazały w organizmie Juszczenki zawartość dioksyn przekraczającą ponad sześć tysięcy razy normę.
TCDD - czterochlorodwubenzodioksyna - jest 10 tys. razy bardziej trująca niż cyjanek potasu. Naukowcy podejrzewają, że dioksyny są silnie rakotwórcze, ale w sposób dość specyficzny - nie wywołują bezpośrednich uszkodzeń substancji genetycznej, lecz przyspieszają rozprzestrzenienie się powstałych uszkodzeń.