Nie ma wniosków o dobrowolne poddanie się karze w aferze Stella Maris
Do Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, prowadzącej śledztwo ws. afery finansowej w wydawnictwie archidiecezji gdańskiej Stella Maris, nie wpłynął żaden wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez jednego z podejrzanych - ks. Zbigniewa B. Gdyby nawet jednak taki wniosek pojawił się, to do czasu zakończenia dochodzenia nie mógłby być rozpatrzony.
Telewizja TVN podała w niedzielę, że obrońca ks. Zbigniewa B. Marek Słomczyński będzie wnioskował o zgodę na posiedzenie sądu bez rozprawy i o wyrażenie zgody na to, by jego klient mógł dobrowolne poddać się karze.
Najpierw musi zakończyć się postępowanie dowodowe i dojść do ewentualnego uzupełnienia zarzutów, a dopiero potem prokuratura może ustosunkowywać się do tego rodzaju wniosków - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, Krzysztof Trynka. Dodał, że główne śledztwo ws. Stella Maris może się zakończyć jesienią tego roku.
W związku z aferą w wydawnictwie kościelnym Stella Maris do sądu skierowano dotąd dziewięć aktów oskarżenia. Zarzuty postawiono ponad 30 osobom.
Ostatni akt oskarżenia w tej sprawie sporządzono w połowie czerwca. Wśród oskarżonych znalazł się m.in. były szef pomorskiego SLD Jerzy J., któremu zarzucono wyprowadzenie, wraz z innymi osobami, prawie 31 mln zł z firmy Energobudowa, "wypranie" ok. 14 mln zł i uszczuplenia podatkowe.
Problemy wydawnictwa Stella Maris zaczęły się w 1999 r., kiedy jego szefem był ks. Zbigniew B., były kapelan metropolity gdańskiego, arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Zbigniew B. jest jednym z podejrzanych w związku z aferą m.in. prania pieniędzy. Byłym szefom wydawnictwa, w tym Zbigniewowi B., gdańska prokuratura apelacyjna zarzuca, że w latach 1998-2001 wystawili faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze na kwotę 65 mln zł.