PolskaNie ma dowodów w sprawie rzekomego molestowania chłopaka przez księdza

Nie ma dowodów w sprawie rzekomego molestowania chłopaka przez księdza

Prokurator Ryszard Paszkiewicz, prowadzący tę sprawę, nie chciał podawać żadnych szczegółów, jednak zagadnięty o pracę śledczych nad twardymi dyskami księdza, nie był w stanie zaprzeczyć, że starają się oni odzyskać pliki usunięte przez duchownego.

09.08.2004 | aktual.: 09.08.2004 07:50

- Jak trzeba będzie, to użyjemy specjalnego sprzętu - dodał tajemniczo Paszkiewicz.

Potwierdził też wczoraj, że były prowadzone przeszukania w tej sprawie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że plebania księdza została przeszukana w czwartek, 29 lipca, a więc w dniu, w którym "Dziennik", jako pierwszy podał, że w prokuraturze toczy się śledztwo w sprawie molestowania małoletnich i zamieszany w to jest wysoki rangą i znany gdański duchowny.

Ciągle prokuratura nie chce ujawnić, co znalazła na plebanii. Z przecieków docierających do dziennikarzy wynika, że to, co znaleziono, nie obciąża duchownego (tego jednak prokuratura jeszcze nie potwierdza). Są jednak inne dane kompromitujące księdza. W komputerze prałata podobno były gromadzone informacje o życiu prywatnym innych duchownych oraz VIP-ów. - Czy ksiądz zbierał na nich materiały, aby w razie czego móc skompromitować? Nie mam pojęcia - mówi jeden z gdańskich śledczych.

Inny prokurator potwierdził nam, że prałat przechowywał w plikach zeskanowane podpisy wysokich rangą duchownych i urzędników państwowych. Nie wiadomo jeszcze, w jakim celu.

Tymczasem wczoraj dowiedzieliśmy się ze źródeł zbliżonych do prokuratury, że dzięki nagłośnieniu sprawy, swoje zeznania złożyło więcej ludzi niż spodziewali się śledczy. - Panowało takie przypuszczenie, że ksiądz może zrobić wszystko, zakneblować usta dziennikarzom, owinąć wokół palca prokuratorów, dowiedzieć się, kto zeznawał przeciwko niemu i go potem zniszczyć. Teraz ludzie nabrali odwagi i chcą mówić - twierdzi nasz informator.

Jak ustaliliśmy, wiele osób potwierdza, że na plebanii u księdza dochodziło do gorszących scen, jednak dopiero biegli wypowiedzą się, czy było to molestowanie. - Molestowanie to na pewno stosunek seksualny oraz inna czynność seksualna. Czy całowanie kogoś w usta i przytulanie też pod to podlega, nie wiem - mówi Ryszard Paszkiewicz.

Inaczej niż w Brygidzie

W każdej parafii za ministrantów odpowiada jeden, specjalnie wyznaczony ksiądz. To właśnie on "trzyma" ministrancką kasę. Chodzi o pieniądze, które wierni dają "pomocnikom księdza" podczas zimowej kolędy. W ciągu jednego dnia para ministrantów może uzbierać do 50-60 zł. Suma ta jest dzielona - część otrzymują ministranci, jako pewnego rodzaju "kieszonkowe", wypłacane jednorazowo tuż po kolędzie. Reszta wędruje na ministranckie konto.

Pieniądze tam zgromadzone są przeznaczane na jeden w ciągu roku "duży" zakup. Może to być sprzęt sportowy do ministranckiej salki. Częściej jednak "idą" na letni wypoczynek. Nie ma natomiast zwyczaju dofinansowywania tylko jednego, wybranego ministranta, który ma np. ciężką sytuację w domu. O wydatkach z ministranckiej kasy decyduje ksiądz. Nie ma na nie wpływu np. prezes ministrantów.

Podczas wigilijnego spotkania ministrantów z księdzem otrzymują oni często skromne prezenty. Nigdy jednak nie są to pieniądze - najczęściej modlitewniki, krzyżyki itp. W niektórych parafiach ministranci robią sobie prezenty nawzajem - każdy losuje jedną osobę, dla której przygotowuje upominek w granicach ustalonej przez księdza sumy.

List w sprawie gdańskiego prałata

Odprawiałem mszę za Sławka. Żalno, 4 sierpnia 2004

Ostatnio zrobiło się głośno w mediach, z powodu oskarżenia rzuconego pod adresem księdza Henryka J., o molestowanie seksualne 16-niego Sławomira R. W Austrii podobnie, zrobiła się wrzawa medialna z powodu oskarżenia biskupa w sprawie pedofilii kapłańskiej. Tak się składa, że znam Panią Marię R., ponieważ byłem przez 8 lat (1970-78) wikariuszem jedynej wtedy parafii św. Marcina w Sierakowicach. Pani Maria R. też mnie zna, ponieważ telefonicznie prosiła o odprawienie Mszy świętej za syna, o wyzwolenie z narkomanii i takową Mszę Świętą w Żalnie w tej intencji odprawiłem dwukrotnie w tym roku.

Znamienne, jak na dzień dzisiejszy, że Sławomir R. zaprzecza zarzutowi o molestowanie seksualne go przez księdza Henryka J. Otóż ja wyniosłem z lat mojej posługi duszpasterskiej w Sierakowicach, jak najlepsze wspomnienia - jest to czas moich najpiękniejszych lat kapłaństwa.

Nieraz wspominano podczas rozmów różnych kapłanów i wiem, że jeżeli faktycznie ksiądz popełnił coś złego, to Kaszubi zawsze starali się, by sprawa nie wyszła na jaw, a załatwiali ją taktownie i skutecznie, bez udziału mediów, które żerują na sensacji. Gdy pytałem o powód takiego postępowania, to zawsze odpowiadali: nie wolno podrywać autorytetu kapłana, bo wtedy nasze dzieci uczone przez księży, że nie wolno kraść, być w mafii, czy robić afery, nie krzywdzić dzieci porzucając je i iść z inną osobą, czy mieć kochanki, czy się ciągle upijać, zrobią się marginesem moralnym, choć może bogatym finansowo. Ponadto posądzenie jednego kapłana rzuca cień podejrzeń na wszystkich kapłanów i wielu ludzi może stracić z tego powodu wiarę.

Dlatego mam żal do Pani Marii R., że swoją prywatną zemstą na księdzu Henryku J. zrobiła krzywdę tysiącom uczciwych, wiernych Chrystusowi kapłanom, również mnie. Co myśmy Pani, Pani Mario złego Pani zrobili? Co ja Pani złego zrobiłem, chyba to, że się żarliwie modliłem za Sławka i odprawiałem za niego Msze Święte! Dziwne jest i to, że przedmiotem ataków prasy są kapłani, biskupi, którzy narazili się wrogom wiary katolickiej. Kilkanaście dni temu austriacki lewicowy tygodnik "Profil" ogłosił "seksualny skandal" w seminarium duchownym w St. Pölten. Jest więc moim zdaniem, sprawa polityczna i nietolerancja wobec religii katolickiej! Po prostu nagonka.

Ponadto moim zdaniem wiele mediów, w tym lewicowy "Fakt", uznał, że ks. Henryk J. jest rzeczywiście winien stawianych mu zarzutów, a nie ma przecież wyroku sądowego. Wnoszę to z faktu, że np. w "Fakcie" miano pretensje do ks. arcybiskupa Gocłowskiego o to, że milczy. W jakim państwie prawa, uznaje się kogoś za winnego, bez wyroku sądowego?!

Problem pedofilii czy kazirodztwa jest problemem, jest niepokojącą sprawą, ale na litość Boską, nie niszczcie zaufania dzieci do ojców! Bo już ojcowie boją się brać dzieci na ręce, czy kolana, przytulić, czy ucałować, bo będzie sprawa o pedofilię, np. wtedy, gdy dzieciak oskarży ojca z zemsty, a bywają nieraz tacy psychologowie biegli, jak ten ostatnio, słynny z TV psycholog, ekspert wielu spraw! Nie dajmy się zwariować: pedofilia, czy molestowanie seksualne ma miejsce wtedy, gdy jest zły dotyk, a więc części ciała erogennych, czy stosunek. Trzeba te dwie rzeczy rozgraniczać, bo wychowamy społeczeństwo zimnych, bez serca i sumienia drani! Ks. Henryk Kroll

PS. Moje zarzuty pod adresem mediów nie dotyczą ,Dziennika Bałtyckiego", który uważałem i uważam za gazetę poważną i obiektywną.

Od redakcji: list kapłana publikujemy bez zmian.

Waldemar Ulanowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)