Nie łam się, bo chirurdzy już uciekli
Chirurdzy ortopedzi rezygnują z pracy w
szpitalach, a ci, którzy pozostali, uwijają się jak w ukropie.
Wypełnione po brzegi sale, łóżka na korytarzach, to już
codzienność na urazówkach - opisuje "Życie Warszawy".
Ze Szpitala Praskiego odchodzi w tych dniach trzech chirurgów ortopedów. Ordynator urazówki oświadczył, że w ostatnich dziesięciu dniach stycznia oddział nie będzie mógł normalnie funkcjonować. W szpitalu na Barskiej w ubiegłym roku z pracy zrezygnowało ośmiu spośród 15 lekarzy.
Zmienili pracę na lepiej płatną. Dwóch specjalistów wyjechało do pracy w Unii, jeden został rzecznikiem w firmie ubezpieczeniowej, kolejny zajął się diagnostyką, a pozostali poszli do prywatnych lecznic. Mają tam zarobki od 4 tysięcy wzwyż. Na Barskiej zarabiali 1400 zł.
- Dobrzy specjaliści odchodzą z publicznych szpitali, a na rynku pracy, niestety, nie ma ich następców - potwierdza dr Andrzej Włodarczyk, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej.
Ordynatorzy urazówek w warszawskich szpitalach są zaniepokojeni. Zaalarmowali o swoich problemach Okręgową Izbę Lekarską. Chcą przede wszystkim, by Narodowy Fundusz Zdrowia skończył z limitami i zaczął płacić za wszystkich pacjentów ze złamanymi nogami. Przecież nie można przewidzieć, ile w danym roku zdarzy się wypadków drogowych. Dyrektorzy placówek w tej sprawie wspólnie opracowują apel do Ministerstwa Zdrowia. (PAP)