Nie dzielić owoców, zanim dojrzeją
Trwa liczenie głosów. Wystarczy dla Marka
Belki na premiera, czy nie wystarczy? Arytmetyka sejmowa stała się
na wskroś polityczna, tracąc z pola widzenia ekonomię. Wcześniej
rachowano szanse planu Hausnera. Plan naprawy finansów uzasadniał
jakoś dalsze trwanie parlamentu. Teraz jest to rachunek
politycznego przetrwania - pisze Janusz Lewandowski na łamach
"Pulsu Biznesu".
Trwanie do jesieni 2005 r., jako cel sam w sobie, sztuka dla sztuki i oczywiście dla sejmowej diety... Co gorsza, rachunek polityczny oderwał się od gospodarki. W wariancie dalszego trwania zapleczem rządu będę dwie lewice (SLD, Socjaldemokracja Polska) i trzecia malutka (Unia Pracy). Do tego dziwoląg o nazwie FKP - wylicza poseł.
Zamiast uzdrowienia finansów zapowiada się więc lewicowy wyścig. Kto więcej rozda i obieca. Czyli odwrotność koniecznych cięć budżetowych. Możliwości nowego rządu wyznaczy zaplecze parlamentarne, a nie expose premiera Belki. Czarno widzę. Nie widzę autostrad ani prywatyzacji. Ale najtrudniej uwierzyć mi w naprawę finansów jako misję rządu, który ma uprawiać sztukę przetrwania i spodobać się lewicowym wyborcom bardziej niż gabinet Millera - pisze Janusz Lewandowski w "Pulsie Biznesu".
Na przekór owym politycznym realiom i prognozom, gospodarka nabiera rozpędu, a przedsiębiorcy zaczynają inwestować. Oby polityka nie przeszkodziła. Wraz z ożywieniem rośnie pokusa, by dzielić owoce wzrostu, zanim dojrzały. I nie myśleć o nowych zasiewach... - czytamy w "Pulsie Biznesu". (PAP)