Nie chcieli wpuścić kombatantów pod pomnik Gloria Victis
Jeszcze przed głównymi uroczystościami na cmentarzu powązkowskim przy pomniku Gloria Victis nie obyło się bez przepychanek kombatantów z urzędnikami - informuje "Rzeczpospolita".
Jak co roku, teren najbliżej pomnika został ogrodzony i wydzielona została tzw. strefa dla VIP-ów. Problem jednak w tym, że w tej strefie znajdują się także groby żołnierzy legendarnego "Parasola". Nie wszyscy kombatanci zostali więc dopuszczeni do tych kwater.
- Jestem z batalionu "Parasol". Po powstaniu trafiłem do więzienia, nie potrzebuję przepustek, powstanie mam wypisane na twarzy - próbował przekonać urzędników jeden z kombatantów, który chciał wziąć udział w głównych obchodach. Inny z kombatantów, także nie miał zaproszenia, pokazał jednak ordery i legitymacje. - Uczestniczyłem w powstaniu. Proszę mnie wpuścić - przekonywał. Te argumenty także nie odniosły skutków. Warszawiacy stojący obok krzyczeli: "hańba", "skandal", "jesteście jak Niemcy".
Tuż przed godziną "W" do przejścia podjechał kombatant na wózku inwalidzkim. - Tego pana też nie wpuścicie? - rzucił, ktoś z tłumu. Urzędniczka sprawdzająca przepustki poprosiła o czerwoną. Nie miał. - Nie wejdzie Pan - usłyszał.
Gdy wybiła godzina "W" ludzie ucichli i zatrzymali się. Jednak po chwili sytuacja znowu zrobiła się napięta. Po hymnie kilku kombatantów znowu ponowiło próbę, by wejść do strefy pierwszej. - Chciałbym tylko złożyć kwiaty - przekonywał starszy pan. Tym razem także bez skutku.
Całą sytuację wyjaśniał później wicedyrektor gabinetu prezydenta Warszawy Jarosław Jóźwiak. - Ze względów bezpieczeństwa nie dało się uniknąć całkowicie wydzielenia sektora wokół pomnika Gloria Victis, rzeczywiście żołnierze Parasola nie mogli punktualnie o godz. 17 dostać się do grobów swoich rodzin. Ale w tym roku ten sektor był mniejszy niż przed rokiem a uroczystości o wiele krótsze. I już o godz. 17.20, gdy sznury ogradzające sektor zostały zdjęte, wszyscy mogli dojść do grobów – przekonuje.