"Nie chcemy płacić 60 mln zł za biura poselskie PO!"
Zarząd gdańskiej „Solidarności” odwołał manifestację zaplanowaną na 4 czerwca. Zamiast demonstracji w Gdańsku ma się odbyć msza i pokojowy wiec. Związkowcy z Sierpnia'80 nie zamierzają jednak rezygnować z demonstracji w Gdańsku i Krakowie. - Nie wiem jeszcze jak będzie wyglądała forma protestu, ale będziemy tam - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia’80.
11.05.2009 | aktual.: 11.05.2009 15:50
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Gdańska „Solidarność” odwołała manifestację w czasie obchodów 4 czerwca. Co teraz zrobi Sierpień’80, który miał wspierać demonstrację?
Bogusław Ziętek: Będziemy się zastanawiać. Oprócz manifestacji w Gdańsku są zaplanowane również demonstracje w Krakowie, więc zdecydujemy, co robić dalej. Chcieliśmy być w Gdańsku, bo w historii ruchów robotniczych to miejsce szczególne. Nadal wybieramy się tam, ale jeszcze nie wiem, jak będą wyglądać nasze działania.
WP: W ciągu ostatniego tygodnia było głośno o Sierpniu’80. Policja musiała siłą usuwać was z biur PO, które okupowaliście. Co teraz planujecie?
– Dziś odbędzie się kolejna spontaniczna akcja związana z biurami poselskimi. Zaapelowaliśmy do obywateli, aby wybrali się do biur i sprawdzili, co robią ich posłowie. Z tego co wiem, to naszą inicjatywę podjęli już mieszkańcy m.in. Poznania, Szczecina i Gdańska. W najbliższym czasie będziemy też w Warszawie. 22 maja przejdziemy spod sejmu do kancelarii premiera. Demonstracja odbędzie się pod hasłem: „Nie będziemy płacić za wasz kryzys”.
WP: Nie obawiacie się konsekwencji związanych z blokowaniem biur poselskich?
– Jakich konsekwencji? Przecież te biura należą do społeczeństwa. To my za nie płacimy, a warto przypomnieć, że roczny koszt ich utrzymania wynosi ponad 60 mln zł. Każdy ma prawo ma przyjść do biura i zapytać, co poseł robi w ich sprawach.
WP: Ale policja usunęła was stamtąd, co ozacza, że nie postępowaliście zgodnie z prawem.
– To nie my łamiemy prawo, ale posłowie PO, którzy wzywają na nas policję pod pretekstem naruszania miru domowego. Przecież są to lokale użyteczności publicznej, więc stawianie takich zarzutów jest analfabetyzmem prawnym.
WP: Sławomir Nitras, poseł PO, mówił, że chciał z wami rozmawiać, ale nie wyszło z waszej winy. Musiał was bardzo zdenerwować, skoro odpowiedział pan, że poseł zapłaci za swoje słowa.
– Nitras zdenerwował nie tylko nas. Już tydzień temu, zanim wszystko się zaczęło, zorganizował konferencję, podczas której pluł na stoczniowców. On zapłaci za swoją arogancję, butę i chamstwo, które wykazuje w stosunku do stoczniowców i innych ludzi pracy. Nie mnie jednak go rozliczać. Rozliczą go ci, których obraził.
WP: Wróćmy do czerwcowych obchodów. Myśli pan, że premier powinien cofnąć swoją decyzję o przeniesieniu obchodów z Gdańska do Krakowa?
– Dla mnie jest to totalne nieporozumienie. Całe to zamieszanie wokół przenoszenia obchodów traktujemy jako świadome zagranie zarówno ze strony PO jaki i PiS. Oni chcą by społeczeństwo żyło w przeświadczeniu, że jest jakiś konflikt pomiędzy Krakowem a Gdańskiem, między obozem prezydenta i premiera, i, że Polacy są podzieleni na zwolenników PO i PiS. Tymczasem główny problem polega na tym, że elity polityczne są w konflikcie ze społeczeństwem. Politycy nie chcą rozmawiać o problemach zwykłych ludzi i tu jest problem.
WP: Ale na temat sporu wypowiadają się nie tylko politycy. W sprawie zabrał głos np. o. Maciej Zięba, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, który nawoływał związkowców do spokoju. Nie przekonują was te słowa?
– Chcę powiedzieć politykom jedno – nie chowajcie się za plecami biskupów. To wy jesteście od rozwiązywania problemów społecznych w Polsce. Natomiast biskupom radziłbym zająć się np. problemami eksmisji na bruk, bo to jest poważny problem społeczny.
WP: Ale nie tylko politykom i hierarchom Kościoła nie podoba się wasze zachowanie. Z jednego z ostatnich sondaży wynika, ze ponad 80% gdańszczan jest przeciwnych organizowaniu demonstracji 4 czerwca.
– Gdybyśmy zapytali gdańszczan, czy uważają, że premier Tusk zaraz po wyborach do Parlamentu Europejskiego powinien spotkać się z górnikami, stoczniowcami i podjąć z nimi dialog, wynik byłby podobny, albo wyższy. Równie dobrze można zapytać ludzi o to, czy politycy spełniają oczekiwania społeczne.
WP: A jak pan ocenia wypowiedzi polityków PO, którzy twierdzą, że dzisiejsza „Solidarność” jest przybudówką PiS a prezydent popiera a nawet uzgadnia ze związkowcami ich działania?
– Dziś, kiedy okupujemy biura poselskie, jesteśmy nazywani przestępcami i zawodowymi zadymiarzami, ale kiedy kilka lat temu protestowaliśmy z pielęgniarkami w białym miasteczku, to ci sami politycy PO przychodzili do nas i mówili, że jesteśmy obrońcami demokracji. Wtedy byliśmy sojusznikami, a teraz chuliganami. To szczyt hipokryzji.
WP: Jak będzie wyglądał przebieg manifestacji w Krakowie? Z jakimi siłami przyjedziecie?
– Nie mam pojęcia, bo jeszcze nie uzgadnialiśmy nic w tej sprawie. Chciałem jednak wyjaśnić pewne nieporozumienie. Kiedy powiedziałem, że premier nie zdoła uciec przed gniewem ludzi i gniew ten dosięgnie go również w Krakowie, nie sądziłem, że zostanę odebrany jako osoba inspirująca protesty. Z tego co wiem, to nie tylko w Krakowie, ale Katowicach pojawią się przedstawiciele różnych branż, który sami zdecydowali, że poprowadza demonstrację. To nie są ludzie, którzy będą protestować, bo namówił ich do tego Sierpień’80, ale ludzie, którzy protestują bo tracą miejsca pracy, czy zostali eksmitowani. My ich nie wzywamy do protestu. Oni sami to robią, bo nie mają wyjścia.
WP: Czy jest jeszcze jakaś szansa na odwołanie demonstracji zaplanowanych na 4 czerwca?
– Nikt by nie protestował, gdyby premier obiecał, że tuż po wyborach spotka się z nami i porozmawia na poważnie.
Masz temat dla reportera Wirtualnej Polski? Napisz do nas: reporter@serwis.wp.pl