"Nie chcę mieć w sobie nienawiści takiej, jak Kaczyński"
Jest jeszcze solidarność między ludźmi, ta o którą walczyliśmy kiedyś wszyscy, bez mała. Bo Solidarność przecież nie jest wyłącznie PiS. Jest nasza, Polaków. To nie jakaś licha naszywka na spodnie, którą każdy, kto chce, może sobie przypiąć na wyłączność - mówi w wywiadzie dla "Przekroju" bohaterka Solidarności i ostatnich dni - Henryka Krzywonos-Strycharska.
Po tym, co Jarosław Kaczyński powiedział na zjeździe Solidarności myślę, że gdyby Lechu mógł wstać z grobu, to pogroziłby bratu palcem - mówi Henryka Krzywonos. - Skąd Jarosław Kaczyński wie, co się działo w stoczni 30 lat temu, skoro go z nami nie było? Skąd on wie, kto coś robił, a kto nie, kto szydził a kto nie szydził? Kto coś rozwalał, a kto nie rozwalał? - pyta retorycznie.
Zdaniem Krzywonos, lepiej byłoby, gdyby Jarosław Kaczyński znów założył tę piękną maskę, którą miał na okoliczność wyborów prezydenckich. - Wszyscy go wtedy oglądaliśmy z uznaniem, że tak ładnie się zmienił. Szkoda, że na chwilę. Gdybym ja przeżyła taką traumę jak on, to starałabym się jednak być lepszym człowiekiem.(...) Myślałam, że Jarosław Kaczyński po tym, co wydarzyło się pod Smoleńskiem, stanie się lepszy. Byłam w błędzie - mówi legendarna tramwajarka.
Odnosząc się do swojej wypowiedzi podczas zjazdu Solidarności Henryka Krzywonos mówi, że nie planowała się odzywać i nie chciała się w ten sposób wypromować. - Wstałam, bo najnormalniej w świecie mnie ruszyło, że opluwa się ludzi. (...) To, co o tamtych czasach i tamtych ludziach zaczęli mówić pan Śniadek czy pan Kaczyński, to dla mnie tragedia. Ja w czasie zjazdu doznałam wstrząsu, słuchając niesprawiedliwych wywodów. Musieliby mnie chyba pobić, żeby mnie uciszyć - przyznaje.
Zapytana o to, czy chciałaby wiedzieć, kto na nią donosił i inwigilował w tamtych czasach, Henryka Krzywonos odpowiada: - Kompletnie mnie to nie interesuje. Nie chce o nikim myśleć źle. Rozumiem tych, którzy chcą drążyć temat, chcą wiedzieć, kto zrobił im coś złego. Ale ja nie mam potrzeby, nie muszę i nie chcę. Choćby dlatego, żeby nie mieć w sobie nienawiści. Takiej, jaka na przykład widziałam ostatnio w oczach pana Kaczyńskiego.