Nie chcą złożyć broni - skończy się kolejną wojną?
Liderzy lokalnych zbrojnych milicji libijskich, które pomogły obalić reżim Muammara Kadafiego, nie chcą złożyć broni. Zamierzają zachować "autonomię i wpływ na decyzje polityczne, jako strażnicy rewolucji" - pisze "New York Times".
Stanowisko, jakie zajmą regionalne milicje, jest jedną z najważniejszych i najpilniejszych kwestii, które będzie musiał wyjaśnić tymczasowy rząd Libii - podkreśla "NYT". Hordy uzbrojonych wolontariuszy wsparły lokalne rady wojskowe w różnych regionach, a "rady te stały de facto lokalnymi rządami w takich miastach jak Misrata, Zintan (...) i Trypolis".
Po doniesieniach o coraz liczniejszych starciach między milicjami i morderczych zemstach libijscy przywódcy zaczęli się obawiać, że najpoważniejszym zagrożeniem dla kruchych władz państwowych są właśnie zbrojne milicje. Najpierw ich przywódcy zwlekali ze złożeniem broni, a teraz asertywnie domagają się politycznej pozycji i większych wpływów.
Czytaj więcej: Niejasne okoliczności śmierci Kadafiego. Kto na niej zyska?
- To może prowadzić do zamieszek i konfliktów między (lokalnymi) radami - powiedział nowojorskiemu dziennikowi lider rady z Misraty Ramadan Zarmoh.
Wielu członków tych regionalno-plemiennych milicji utrzymuje, że muszą one pozostać uzbrojone aż do ratyfikowania nowej konstytucji.
Jak w Jemenie?
Jeśli te zmilitaryzowane rady zyskają większe wpływy i umocnią swą pozycję, mogą stać się niepokojąco groźne. Niektórzy rozmówcy "NYT" zwracają uwagę na podobieństwa między siłą, jaką reprezentują milicje z pozycją, jaką w Egipcie zdobyli wojskowi po obaleniu prezydenta Hosniego Mubaraka, którzy teraz opóźniają przekazanie władzy rządom cywilnym.
Inni obawiają się, że w Libii powtórzy się chaos, który opanował Jemen, ponieważ wiele regionalnych milicji walczyć będzie o odegranie jak najważniejszej roli politycznej.
Plemienne podziały
Portal GlobalSecurity.org przypomina, że tajemnicą sukcesu i długotrwałych rządów Kadafiego było manipulowanie plemiennymi waśniami i aspiracjami, systemami lojalności i protekcji. Dla Libijczyków zawsze plemienni, wioskowi i rodzinni patriarchowie reprezentowali prawdziwy autorytet i władzę; oni też kontrolowali lokalne władze - pisze GlobalSecurity.org.
Pozycja tej "plemiennej starszyzny" nie zmieniła się od bardzo dawna, ponieważ Libia, w odróżnieniu od innych krajów Maghrebu, nie została poddana silnym wpływom europejskim, które zmieniły stratyfikację społeczną w innych krajach Afryki Północnej - wyjaśnia GlobalSecurity.org.
W kolejce do władzy
"Sueddeutsche Zeitung" ostrzegł w minionym tygodniu, że śmierć Kadafiego nie kończy problemów Libii, które "dopiero teraz się zaczną".
Zbyt wiele różnych sił chce uczestniczyć w sprawowaniu władzy i czerpać korzyści z libijskich bogactw: tradycjonaliści i liberałowie, demokraci i islamiści, spekulanci i przywódcy plemienni - uważa "SZ".
Ambasador USA w Libii Gene Cretz powiedział telewizji CBS po śmierci Kadafiego, że choć "reżim upadł, pozostawił bardzo toksyczną spuściznę". Cretz podkreślił, że ten bogaty w ropę kraj dzielą plemienne konflikty i sprzeczne interesy, "z których wiele stworzył sam Kadafi podczas swych 42-letnich rządów".
Kadafi "został mistrzem zasady dziel i rządź" - podsumował lata dyktatury amerykański ambasador. Nowe władze odziedziczą "bardzo, bardzo" porozrywana tkankę społeczną - dodał.
Odwrócą się od Zachodu?
"The Economist" - również snując rozważania na temat przyszłości Libii po śmierci Kadafiego - zwrócił uwagę na inne zagrożenia, które ujawniają się w miarę jak opada wojenny zapał i euforia, "tak inne od polityki".
Kraj trawi rywalizacja między islamistami a zwolennikami świeckiego państwa, między plemiennymi watażkami a ludnością miast, między zachodem a wschodem, między Trypolisem a dawną kwaterą główną opozycji - Bengazi - wylicza "Economist".
Niektórzy obserwatorzy, na których powołuje się brytyjski tygodnik, obawiają się, że w sporach tych wygrają wkrótce radykalni islamiści i Libia nie postanie długo krajem prozachodnim.
Nowe władze
W poniedziałek nowym premierem tymczasowego rządu Libii został inżynier i wykładowca akademicki Abdel Rahim al-Kib; wybrali go członkowie Narodowej Rady Libijskiej.
Według planów przedstawionych przez Radę, tymczasowy rząd ma powstać najpóźniej miesiąc po oficjalnym ogłoszeniu wyzwolenia Libii, co nastąpiło 23 października. Wybory do konstytuanty mają się odbyć w ciągu najwyżej ośmiu miesięcy, a wybory powszechne najwyżej rok później.
W poniedziałek skończyła się operacja NATO w Libii, rozpoczęta 31 marca.