PolskaNie chcą już żyć

Nie chcą już żyć



Na Opolszczyźnie więcej osób popełnia samobójstwa, niż ginie w wypadkach drogowych. Wśród odbierających sobie życie coraz częściej są młodzi ludzie.

30.07.2004 | aktual.: 30.07.2004 08:24

8 stycznia 2004 r., Brzeg, tory kolejowe na wysokości ul. Kusocińskiego. Ok. godz. 3 w nocy przejeżdża tamtędy pociąg relacji Warszawa - Drezno. Na tory, wprost pod lokomotywę, weszła 16-letnia dziewczyna. Maszynista, gdy ją zauważył, zaczął hamować i dawać sygnały dźwiękowe. Dziewczyna nie zareagowała, była zdeterminowana. Zginęła na miejscu. Była mieszkanką Brzegu, uczyła się w miejscowym liceum. Policja ustaliła, że przyczyną desperackiego kroku mogły być problemy w szkole.

Liczba samobójstw w Polsce rośnie. Szczególnie niepokoi ich wzrost wśród młodzieży. Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 2003 r. odebrało sobie życie blisko 900 młodych ludzi, którzy nie skończyli jeszcze 24. roku życia. To o jedną trzecią więcej niż jeszcze 12 lat temu. W pierwszych sześciu miesiącach tego roku z życiem rozstało się już 31 osób, które nie skończyły 14 lat, 201 osób w wieku 15-19 lat oraz 284 osoby między 20. a 24. rokiem życia. - W dobie przemian społeczno-ekonomicznych ta sytuacja nie powinna nas zaskakiwać - powiedziała nam Katarzyna Urban, psycholog społeczny z Uniwersytetu Opolskiego. W pierwszym półroczu 2004 r. życie odebrało sobie 86 mieszkańców Opolszczyzny, podczas gdy na drogach zginęło jedynie 68 osób. W 2003 r. liczby te kształtowały się odpowiednio: 159 i 163.

Młodzi nie zostawiają listów

W województwie opolskim w latach 2001-2003 policja zanotowała 47 samobójczych zamachów, których dokonywały osoby niepełnoletnie. 29 z nich zakończyło się śmiercią. - Młodzi ludzie w zasadzie nie zostawiają listów pożegnalnych. Zaledwie dwie osoby w taki sposób poinformowały o przyczynach, które zmusiły je do samobójstwa. W pozostałych przypadkach przyczyny trzeba było ustalać na podstawie zeznań rodziny, kolegów i znajomych - informuje Katarzyna Szawdylas-Wasielewska, specjalista ds. nieletnich z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Ci, którzy zostawiają list, nie do końca chcą się zabić. Liczą, że ktoś jeszcze zdąży ich uratować. Podobnie jest z osobami łykającymi tabletki. Jednak gdy ktoś decyduje się na skok z wieżowca, nie zostawia już nadziei na ratunek.

Najczęstszymi powodami samobójstw wśród nieletnich są: trudne warunki ekonomiczne, zawód miłosny, nieporozumienia rodzinne, problemy w szkole oraz choroba. Nawet zła ocena może stać się kroplą, która przelewa czarę goryczy. - Na przyczynę samobójstwa może się składać bardzo wiele czynników. Niejednokrotnie sami rodzice nie potrafią powiedzieć, dlaczego ich dziecko zdecydowało się na ten krok - stwierdza Szawdylas-Wasielewska. - Czasem powodem desperackiego kroku są zbyt duże wymagania rodziców, lub niepowodzenia w grupie rówieśniczej. Dziecko staje przed rzeczami, z którymi nie umie sobie poradzić i nie widzi dla siebie innego rozwiązania - dodała.

Młodzi samobójcy z Opolszczyzny najczęściej wieszali się, rzucali pod pociąg lub skakali z wieżowców. Nie zanotowano przypadków otrucia się. W 2001 r. odnotowano 11 prób samobójstw wśród nieletnich, z czego 9 zakończyło się śmiercią. Na życie targnął się jeden chłopiec, który nie skończył 14. roku życia, 3 osoby w wieku 15-16 lat i 7 chłopców między 17. a 20. rokiem życia.

W 2002 r. było już 20 samobójstw, z czego 14 skończyło się zgonem. Życie odebrała sobie jedna 14-latka, 5 chłopców i jedna dziewczyna w przedziale 15-16 lat, oraz 12 chłopców i jedna dziewczyna między 17. a 20. rokiem życia. W 2003 r. liczba samobójstw wśród najmłodszych spadła do 16, z czego sześć to zdarzenia śmiertelne. Znów na życie targnęła się jedna 14-latka oraz 9 chłopców i 6 dziewczyn z przedziału 15-19 lat. Według policjantki specjalizującej się w sprawach nieletnich, najczęściej na samobójstwa decydują się dzieci z rodzin niedostosowanych społecznie, tzn. takich, w których jest przemoc domowa, alkohol, rodzice nie spełniają swoich wychowawczych ról, bądź ktoś z najbliższych popełnił już samobójstwo lub próbował to zrobić. Problem dotyczy nie tylko środowisk patologicznych, ale również tzw. porządnych rodzin. - Czasem nic nie wskazuje na to, że dziecko może mieć aż takie problemy. Rodzina jest dobrze sytuowana, rodzice mają kontakt z dzieckiem, oceny w szkole bardzo dobre, a jednak konstrukcja
psychiczna okazuje się bardzo wrażliwa - zauważa Bogusława Lubieniecka, p.o. kurator oświaty.

Do szkolnych psychologów i pedagogów nie zgłaszają się uczniowie z informacjami, że mają myśli samobójcze. Sytuacje te powinni wyłapywać wychowawcy klas, którzy są najbliżej uczniów, a następnie przekazywać sygnał do psychologów. - Często rodzice są zabiegani, praca-dom, praca-dom, a problemy dziecka im umykają - zaznacza Lubieniecka.

Zazwyczaj próba kończy się zgonem

7 lutego 2004 r., Głuchołazy. Młody mężczyzna stanął na krawędzi dachu wysokiego budynku. Zauważyli to przechodzący obok ludzie. Wezwali policję. Na szczęście negocjatorowi udało się przekonać desperata do zejścia.

Liczba samobójstw wzrasta nie tylko wśród nastolatków. W pierwszej połowie tego roku opolska policja ogółem zanotowała więcej samobójczych zamachów w porównaniu do analogicznego okresu 2003 r. Wówczas w pierwszym półroczu doliczono się 75 prób samobójczych, a teraz już 86 (71 przypadków zakończyło się śmiercią). Średnio co dziesiąty samobójca nie ma skończonych 20 lat. Nikt nie wie do ilu prób samobójczych dochodzi naprawdę. Według danych MSWiA ujawniany jest tylko co czwarty przypadek. 7% uczniów szkół ponadpodstawowych przyznaje się do prób samobójczych, a ponad 30% stwierdza, że ma samobójcze myśli. Analizując statystyki opolskiej policji, można dojść do wniosku, że większość podejmowanych prób kończy się zgonem. - Bardzo rzadko zdarza się, że osoby podejmują kolejne próby - zauważa st. sierż. Katarzyna Szawdylas-Wasielewska.

W UE ma być lepiej

8 maja 2004 r., sobota. O godz. 0.30, na trakcie kolejowym między Zdzieszowicami a Rozwadzą, 51-letnia kobieta położyła się na torach przed nadjeżdżającym pociągiem relacji Kraków - Berlin. Nie miała szans, by przeżyć.

Liczba samobójstw w Polsce rośnie nieprzerwanie od lat 50. Wzrost wyniósł więc ponad 300 proc. Liczba zgonów na 100 tys. mieszkańców zwiększyła się z 5,1 do 15,4. Z takimi statystykami mieścimy się w średniej europejskiej. W Portugalii wskaźnik ten wynosi 5,2, a na Ukrainie 29,4.

Wyróżnić można tylko dwa okresy, w których tendencja ta się załamała. Liczba samobójstw wyraźnie zmniejszyła się w 1981 r. Wiąże się to z wybuchem „Solidarności” i nadzieją na lepsze jutro. Wzrosła mobilizacja społeczna i podniósł się duch obywatelski. Podobnie było w 1989 r. Po nim liczba samobójstw już systematycznie się zwiększa. Teraz rocznie życie odbiera sobie prawie 6 tys. Polaków, czyli mniej więcej tyle samo, ile ginie w wypadkach drogowych.

Według prof. Marii Jarosz, socjolog, autorki książki „Samobójstwa. Ucieczka przegranych”, nadzieję na zahamowanie tendencji wzrostowej może mieć nasze wstąpienie do Unii Europejskiej. Dla młodych ludzi może to oznaczać poprawę sytuacji gospodarczej i możliwość znalezienia pracy na Zachodzie.

Po pomoc do profesjonalistów

Ostatni poniedziałek. 30-letnia opolanka, mieszkanka ZWM-u, pracująca w jednej z firm ochroniarskich, zadzwoniła do koleżanki i powiedziała jej, że chce ze sobą skończyć. Zostawiła list pożegnalny. Nałykała się tabletek i poszła na cmentarz. Koleżanka powiadomiła szefa firmy, policję. Desperatki szukało na ZWM-ie ponad 40 osób. Znaleźli ją po godzinie, zdążyli. Kobieta była już mocno odurzona. W szpitalu lekarze wypłukali jej żołądek. Na własną prośbę wypisała się do domu. Powodem samobójczej próby był najprawdopodobniej zawód miłosny.

- W Polsce chodzenie do terapeuty nadal jest źle widziane, a nawet napiętnowane. Nie mamy wsparcia ze strony bliskich, a boimy się udać po nie do profesjonalisty. Wpadamy w błędne koło - zaznacza Katarzyna Urban. - Zdecydowanie polecam korzystanie z takich porad. Mogą one wpłynąć na zmianę naszego sposobu myślenia - zachęca.

Maciej T. Nowak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)