PolskaNie będzie śledztwa ws. słów Janusza Palikota o biskupach

Nie będzie śledztwa ws. słów Janusza Palikota o biskupach

Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. zniesławienia kilku biskupów przez Janusza Palikota zarzutem, jakoby mieli chronić pedofilów w Kościele. Uznano, że brak jest "interesu społecznego" w ściganiu przez prokuraturę czynu ściganego z oskarżenia prywatnego.

Nie będzie śledztwa ws. słów Janusza Palikota o biskupach
Źródło zdjęć: © WP.PL | Łukasz Szełemej

03.07.2014 | aktual.: 03.07.2014 17:09

W maju - w kampanii przed wyborami europejskimi - w telewizyjnej dyskusji Palikot zwrócił się do Zbigniewa Ziobry (Solidarna Polska): - A pan się nie widział z Hoserem, a pan się nie widział z Michalikiem, a pan się nie widział z Rydzykiem, a pan się nie widział ze Sławojem Głodziem? To są księża pedofile. Księża pedofile, którzy chronili pedofilów. Arcybiskup Hoser ukrywał księdza pedofila.

Ziobro zawiadomił prokuraturę o przestępstwie. - W interesie społecznym jest to, aby prokurator generalny w tej sprawie wszczął śledztwo i postawił zarzuty panu Palikotowi - oświadczył Zbigniew Ziobro. Zawiadomienie o przestępstwie złożyli także posłowie PiS z zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji Polski.

Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Mokotowa, która odmówiła wszczęcia śledztwa. Jak powiedziała p.o. rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Calów-Jaszewska, podstawą tej decyzji jest uznanie przez prokuratora, że brak jest interesu społecznego w objęciu ściganiem przez prokuraturę tego czynu. Podkreśliła, że przestępstwo zniesławienia jest ścigane z oskarżenia prywatnego, a objęcie ścigania także przez prokuraturę jest jej własną decyzją.

- Według prokuratora objęcie ściganiem sprawy dotyczącej osób publicznych, jakimi są biskupi, a nieczynienie tego wobec pozostałych, naruszałoby zasadę równego traktowania - dodała Calów-Jaszewska.

Podkreśliła, że z materiału dowodowego nie wynika, by biskupi byli zainteresowani ściganiem, bo nie złożyli zawiadomienia o przestępstwie. - Osoba, która ich pomawiała, jest znana z imienia i nazwiska i nie ma żadnych przeszkód, by wystąpili oni z prywatnym aktem oskarżenia - oświadczyła.

Postanowienie jest nieprawomocne. Biskupi, którym w śledztwie nadano status pokrzywdzonych, mogą się od niego odwołać - otrzymają odpis postanowienia.

Art. 212 Kodeksu karnego stanowi: Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. Jeżeli sprawca dopuszcza się tego czynu za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Ściganie przestępstwa odbywa się z oskarżenia prywatnego, czyli przez osobę czującą się pomówioną, która kieruje do sądu prywatny akt oskarżenia.

Ostatnio było głośno o społecznej kampanii "Wykreśl 212 kk". Organizacje społeczne argumentują, że coraz powszechniej używany on jest do tłumienia krytyki, a skutecznej ochronie dobrego imienia mogą służyć przepisy cywilne. Podkreślano, że odpowiedzialność karna za słowo jest co do zasady uzasadniona jedynie w najbardziej drastycznych przypadkach, np. w przypadku tzw. mowy nienawiści czy podżegania do przemocy, a te karane są na podstawie odrębnych przepisów karnych.

Karalność zniesławienia nie narusza wolności wypowiedzi, bo nie jest ona równoznaczna ze zgodą na "działanie wolnego rynku werbalnego zła" - tak wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski uzasadniał w początkach br. pozostawienie art. 212 w kk. Dodał zaś, że Komisja kodyfikacyjna prawa karnego proponuje, by wykreślić zeń możliwość wymierzania kary pozbawienia wolności - w katalogu kar pozostałaby grzywna i kara ograniczenia wolności.

W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał konstytucyjność art. 212. Sięgają po niego zarówno politycy różnych opcji w sporach między sobą, jak i osoby prywatne czujące się zniesławione doniesieniami mediów na swój temat.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)