Nie będzie kary za "bogatego pedała"
W najbliższym czasie władze Poznania nie wyciągną konsekwencji wobec Marka Sieniawskiego, autora kontrowersyjnej publikacji w biuletynie informacyjnym "Solidarność" pracowników Urzędu Miasta.
18.01.2011 | aktual.: 19.01.2011 10:24
Urzędnik, a jednocześnie wiceprzewodniczący zakładowej "Solidarności", napisał: "Dwóch gejów (skrót definicji - gej równa się bogaty pedał) funduje sobie noworodka płci męskiej, wszyscy poprawnie i politycznie pieją z zachwytu. Zgroza. A żydów wymordowali Polacy".
Choć jeszcze w niedzielę Sieniawski zastrzegał, że nie chce się poddawać politycznej poprawności, wczoraj częściowo zmienił zdanie. I twierdzi, że pisanie, że "gej to bogaty pedał" faktycznie jest nie na miejscu.
- Słowo gej jest dozwolone, jednak pisząc resztę akapitu, faktycznie przegięliśmy - mówi. - My jednak nie szufladkujemy ludzi i uważam, że to nie uderzy w wizerunek Solidarności. Możemy się wycofać z użycia słowa "pedał" i przeprosić tych, których to stwierdzenie uraziło.
Jak podkreśla Sieniawski, celem publikacji było zwrócenie uwagi na pewne sprawy: - Nie mogę powiedzieć, że nic złego się nie stało. Jeśli chodzi o sens, jestem jednak przeciwny wychowywaniu dzieci przez środowiska homoseksualne. Chodziło o zwrócenie uwagi na pewne sprawy i cel osiągnęliśmy. Nawet za bardzo.
Czy wobec urzędnika zostaną wyciągnięte jakieś konsekwencje? O natychmiastowym działaniu - zdaniem miasta - nie może być mowy. To nie znaczy jednak, że kontrowersyjne stwierdzenie nie będzie miało wpływu na dalszą karierę Sieniawskiego.
- Każdy pracownik Urzędu Miasta poddawany jest ocenie rocznej, a jej elementem jest przestrzeganie kodeksu etycznego. Wówczas zostanie sprawdzone, czy w tym przypadku nie został on naruszony - tłumaczy Anna Szpytko, rzecznik prasowy prezydenta Poznania. - Nie ma jednak mowy, byśmy w jakikolwiek sposób cenzurowali biuletyn. Urząd nie jest władzą w stosunku do związku, dlatego nie ma takiej możliwości. Także władze miasta są przedmiotem krytyki na łamach biuletynu.
Choć gazetka "Solidarności" nie jest finansowana z kasy miasta, urząd dokłada do działalności związku. - Na mocy porozumienia z 2003 roku, które zostało zawarte zgodnie z ustawą o związkach zawodowych, Urząd Miasta zapewnia związkowcom bezpłatny dostęp do pomieszczeń wraz z ich wyposażeniem, takim jak np. komputer - mówi Stanisław Tamm, sekretarz miasta. - To umożliwia pisanie tego typu dokumentów, ale urząd bezpośrednio nie finansuje biuletynu.
**Nikt nie poniesie konsekwencji
Z Jarosławem Lange, przewodniczącym Zarządu Regionu Wielkopolska NSZZ "Solidarność" rozmawia Tomasz Nyczka Wyciągnie Pan konsekwencje w stosunku do Marka Sieniawskiego?
To nie jest mój podwładny. Wszystkie organizacje zakładowe są autonomicznymi ciałami. I nie może być mowy o wyciąganiu formalnych konsekwencji.
To zamierza Pan coś w ogóle zrobić z tą sprawą?
Zaapelowałem już do szefów organizacji zakładowych, by takie kwestie, jak te dotyczące różnych wyznań, polityki czy orientacji seksualnej, nie pojawiały się w biuletynach informacyjnych. To nie jest forum do przedstawiania swoich poglądów, a już szczególnie tego typu opinii. Biuletyn powinien raczej zawierać informacje dotyczące świata pracy.
Zachowanie Sieniawskiego nie wpłynie chyba pozytywnie na wizerunek "Solidarności". Nie szkoda, że ktoś taki stał się twarzą organizacji, która kiedyś walczyła o poszanowanie praw człowieka?
To nie jest dla nas problem. "Solidarność", w swojej historii, przeżyła już tyle zawirowań, że ta sytuacja raczej nam nie zagrozi. Od zawsze koncentrujemy się na sprawach najważniejszych dla pracowników i chciałbym, żeby tak pozostało.
Polecamy także w wydaniu internetowym: Owsiana - Właścicielka mieszkania utrudnia wymianę rur