NFZ planuje zmiany w rehabilitacji. Eksperci: To prywatyzacja. Uderza w najciężej chorych
Eksperci, właściciele przychodni oraz fizjoterapeuci ostrzegają: najnowszy pomysł NFZ drastycznie ograniczy dostęp pacjentów do fizjoterapii domowej finansowanej przez państwo. Na zmianach mogą zyskać prywatne centra rehabilitacyjne. Przed opublikowaniem projektu prezes NFZ poszedł na spotkanie do przedstawicieli największych firm rehabilitacyjnych w Polsce.
Narodowy Fundusz Zdrowia przekonuje, że na planowanych zmianach nikt nie ucierpi, za to część pacjentów nawet zyska, bo w przychodniach skrócą się kolejki do fizjoterapii.
Eksperci, przedstawiciele przychodni oraz Krajowa Izba Fizjoterapeutów uważają jednak, że korzyści nie będzie żadnych, za to wielu pacjentów, głównie najbardziej potrzebujących, straci dostęp do publicznie gwarantowanych świadczeń. Cieszyć będą mogli się tylko właściciele największych na rynku firm, gdy bowiem wydłużą się kolejki do fizjoterapii domowej, część pacjentów zacznie rehabilitować się prywatnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Zostawiając na boku prawnicze rozważania i urzędnicze uzasadnienia, jeśli nowe zarządzenie prezesa NFZ wejdzie w życie, 90-letnia niewychodząca z domu pani, niepełnosprawna w stopniu znacznym, zostanie bez fizjoterapii albo będzie czekać miesiącami czy latami w kolejce. Podobnie jak pacjent z dziecięcym porażeniem mózgowym - wskazuje adwokat Paulina Bac, specjalizująca się m.in. w prawie medycznym i ochronie praw pacjenta.
Mecenas dodaje, że mówi jedynie o przypadkach, które osobiście zna. Fizjoterapeuci już ostrzegają jej klientów, że fizjoterapia domowa nie będzie mogła być kontynuowana.
Fizjoterapeuta przestanie chodzić
Fizjoterapia to kluczowy element rehabilitacji. Umożliwia przywrócenie człowieka do możliwie najlepszej sprawności albo przynajmniej zatrzymanie lub spowolnienie pogorszenia się jego stanu.
W największym uproszczeniu: fizjoterapię dzielimy na ambulatoryjną i domową. Oznacza to, że pacjent albo przychodzi na zabiegi do ośrodka, albo fizjoterapeuta przyjeżdża do pacjenta do domu. Zasada - cięższe przypadki to te z fizjoterapii domowej. Najczęściej dotyczą osób, które nie są w stanie o własnych siłach przyjść do placówki.
Wiele podmiotów stosuje model mieszany - na podstawie kontraktu z NFZ prowadzą i fizjoterapię ambulatoryjną, i domową. To efekt dość skomplikowanych procedur. Fizjoterapeuci wolą bowiem zatrudniać się w ambulatorium, w których wyceny pracy są nieco wyższe, niż gdy świadczy się wyłącznie fizjoterapię domową.
I tego ma dotyczyć zmiana zaproponowana przez NFZ.
Projekt zarządzenia prezesa NFZ z 11 lipca 2024 r. przewiduje ograniczenie świadczeń domowych do 20 proc. czasu pracy fizjoterapeutów pracujących w ambulatorium. Czyli - ponownie ujmując to najprościej - fizjoterapeuci będą więcej pracować w przychodniach, a mniej chodzić po domach.
NFZ uważa, że dzięki temu skrócą się, rosnące z roku na rok, kolejki do przychodni. Na koniec 2023 r. liczba pacjentów, którzy czekali na fizjoterapię ambulatoryjną, wyniosła ponad 860 tys. Poniekąd dzięki temu rozwija się rynek usług komercyjnych. Kto ma pieniądze, woli zapłacić (średnio 200-250 zł za wizytę, takich wizyt w miesiącu zazwyczaj potrzeba kilku, a niekiedy kilkunastu), niż czekać w długich kolejkach.
Dodatkowo - to już nieoficjalne głosy płynące od osób związanych z NFZ - wejście w życie nowych rozwiązań pomogłoby ukrócić dokonywane przez niektórych oszustwa. Na rynku są ponoć podmioty, które biorą publiczne pieniądze za rehabilitowanie pacjentów w domach, podczas gdy zakres i liczba wykonanych usług jest o wiele mniejsza od zadeklarowanych w NFZ.
Zmasowana krytyka
Zdaniem niemal wszystkich ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, zmiany proponowane przez NFZ nie przyniosą żadnych pozytywnych rezultatów.
Krajowa Izba Fizjoterapeutów w piśmie wysłanym do prezesa NFZ wskazuje wręcz, że zmiany spowodują "nieodwracalne destrukcyjne skutki dla fizjoterapii realizowanej w ramach ubezpieczenia zdrowotnego".
"Nigdy bowiem ograniczenia dostępności do świadczeń nie spowodują jej poprawy. Krajowa Izba Fizjoterapeutów stanowczo sprzeciwia się proponowanym zmianom i pragnie przestrzec przed negatywnymi konsekwencjami dla pacjentów" - czytamy w piśmie samorządu fizjoterapeutów.
Podobne głosy usłyszeliśmy w kilku placówkach świadczących usługi rehabilitacyjne. Większość z nich przyznaje, że rozwiązanie proponowane przez NFZ ograniczy dostęp do fizjoterapii domowej finansowanej z publicznych środków, bo w praktyce spowoduje, że za znaczną część obecnie świadczonych usług nikt nie zapłaci.
NFZ w odpowiedzi na pytania WP wskazuje z kolei, że z danych funduszu wynika, że część podmiotów fizjoterapii ambulatoryjnej (ok. 11 proc. rynku) realizuje powyżej 20 proc. świadczeń w warunkach domowych. W skrajnych przypadkach jest to nawet powyżej 80 proc. świadczeń. Ma to świadczyć z jednej strony o tym, że skala podmiotów, których dotkną zmiany, nie jest duża, a z drugiej, że być może niektórzy kombinują.
- Argumentacja NFZ świadczy niestety o zupełnej nieznajomości tematu po stronie funduszu - komentuje lekarz Andrzej Sałakowski, kierownik NZOZ Nowa Rehabilitacja, w którym pracuje kilkuset fizjoterapeutów zajmujących się m.in. fizjoterapią domową.
- Po prostu kilkanaście proc. podmiotów stawia duży nacisk na fizjoterapię domową. Gdy im się jej w praktyce zabroni, bo zabierze pieniądze, tysiące pacjentów w całej Polsce pozostaną bez pomocy. A jednocześnie inni pacjenci wcale nie zyskają, bo inny personel obsługuje fizjoterapię domową, a inny fizjoterapię ambulatoryjną - mówi Sałakowski.
I dodaje, że proponowane przez NFZ rozwiązania nie przełożą się na zmniejszenie kolejek dla pacjentów przychodzących na fizjoterapię do placówki. Jego zdaniem, aby kolejki uległy zmniejszeniu, NFZ musi zwiększyć limity, czyli po prostu zwiększyć finansowanie.
Podobnie uważa mec. Paulina Bac, która wskazuje, że kłopot z kolejkami wynika z limitu narzuconego przez NFZ, a nie z tego, że fizjoterapeuci zatrudnieni w przychodniach chodzą po domach najciężej chorych pacjentów.
A co z oszustwami i ich przeciwdziałaniem?
- Znam argument o przeciwdziałaniu oszustwom. Tyle że zupełnie mnie nie przekonuje. Jeżeli ktoś wyłudza pieniądze z NFZ, powinien ponieść surowe konsekwencje. Nie można jednak wylewać dziecka z kąpielą i karać wszystkich - mówi mec. Bac.
Doktor habilitowana Agnieszka Dudzińska, socjolog z UW związaną z Centrum Badań nad Niepełnosprawnością, wskazuje z kolei, że walka z oszustwami w obszarze niepełnosprawności nie może polegać na zmniejszaniu podaży świadczeń, choć - skoro skurczy się cały rynek publicznych usług - oszustw oczywiście będzie proporcjonalnie mniej.
- Fizjoterapia domowa jest już w znacznym stopniu sprywatyzowana - mówi dr hab. Agnieszka Dudzińska. - Każde dalsze ograniczenie będzie uderzać w tych, których nie stać na usługi prywatne i są skazani na NFZ, a nie mogą wychodzić z domu.
W części przychodni, z których przedstawicielami rozmawialiśmy, usłyszeliśmy, że na zmianach forsowanych przez NFZ zyskać mogą wyłącznie prywatne podmioty świadczące komercyjne usługi rehabilitacyjne. Po prostu część najciężej chorych pacjentów zapłaci za fizjoterapię domową.
Dodatkowo w przypadku największych biznesów rehabilitacyjnych łatwiej będzie świadczyć usługi domowe w ramach kontraktu z NFZ – bo limit 20 proc. odnosi się przecież do całej działalności. Jeśli więc w jakimś podmiocie pracuje wielu fizjoterapeutów, łatwiej będzie mu wysłać niektórych z nich do domów pacjentów, niż gdy w którejś z przychodni pracuje jedna bądź dwie osoby.
Dobre spotkanie z prezesem
Dwa tygodnie przed opublikowaniem projektu zarządzenia prezes NFZ Filip Nowak pojechał na spotkanie do siedziby Pracodawców RP. W ramach tej organizacji działa Forum Pracodawców Rehabilitacji zrzeszające podmioty świadczące prywatne usługi rehabilitacyjne.
Na nagraniu dostępnym w portalu "X" Jerzy Karwowski, przewodniczący Forum, mówi, że pracodawcy omówili z prezesem problem rehabilitacji osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Wspomina też, że pracodawcy wspierają działania prezesa NFZ oraz mówi o "projekcie". Tyle że 28 czerwca 2024 r. żadnego projektu jeszcze nie było. Ten powstał dopiero 11 lipca 2024 r.
Jerzy Karwowski to prezes Centrum Kompleksowej Rehabilitacji, posiadającej kilka filii spółki świadczącej m.in. usługi prywatnej rehabilitacji. Spółka wykazała w 2023 r. ponad 104 mln zł przychodu i 11,8 mln zł zysku netto. Z roku na rok mocno się rozwija. W radzie naukowo-konsultacyjnej centrum zasiada m.in. prof. Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego.
Jerzy Karwowski, w odpowiedzi na pytania WP, wskazuje, że podczas wizyty prezesa NFZ w siedzibie Pracodawców RP prowadzono "luźną dyskusję ne temat różnych aspektów rehabilitacji leczniczej" I zapewnia, że nie zapadły tam żadne wiążące ustalenia.
Jednocześnie Pracodawcy RP 10 lipca, dzień przed zakończeniem prac nad projektem zarządzenia i jego opublikowaniem, wystosowali pismo do prezesa NFZ z podziękowaniem za spotkanie. Wskazali w nim, że prezes NFZ powinien dokonać korekt w zarządzeniu. Jedna ze wskazanych korekt to ograniczenie świadczeń domowych wykonywanych przez podmioty realizujące opiekę stacjonarną do maksymalnie 20 proc. kontraktu.
Zarazem organizacja w ostatnią środę nie potrafiła określić, czy popiera proponowane przez NFZ zmiany dotyczące fizjoterapii domowej.
NFZ w odpowiedzi na pytania WP wskazał zaś, że "prowadzi bezpośredni dialog z przedstawicielami środowiska fizjoterapeutów" oraz że faktycznie odbyło się spotkanie z Pracodawcami RP, lecz dotyczyło kilku tematów, a nie wyłącznie rehabilitacji.
Gdy dopytaliśmy, czy w ramach rozmowy o rehabilitacji rozmawiano o kwestiach, które znalazły się w projekcie zarządzenia prezesa NFZ, otrzymaliśmy odpowiedź, że NFZ podczas spotkania nie przedstawiał szczegółów rozwiązań zaproponowanych w projekcie.
NFZ wyjaśnia
NFZ, w odpowiedzi na pytania WP, przekonuje, że w żadnym razie celem funduszu nie jest skomplikowanie życia pacjentom korzystającym z fizjoterapii domowej. I powołuje się na dwie kwestie. Pierwsza jest taka, że przecież projekt zarządzenia dotyczy finansowania fizjoterapii ambulatoryjnej, w ramach której świadczone są usługi w domach. Ale dodatkowo państwo płaci za fizjoterapię domową i nie zamierza przestać jej finansować.
Po drugie, NFZ pisze, że "w miejscach, w których może brakować fizjoterapii domowej, oddziały wojewódzkie NFZ ogłoszą konkursy, aby zabezpieczyć ten rodzaj rehabilitacji dla pacjentów".
Andrzej Sałakowski nie jest przekonany do tych wyjaśnień. Co do pierwszego bowiem konieczne byłoby zwiększenie wyceny świadczeń w kontraktach na fizjoterapię domową.
- Tak, aby podmioty medyczne miały co zaproponować fizjoterapeutom, którzy stracą pracę w placówkach mających kontrakty na fizjoterapię ambulatoryjną, gdyż niewielu fizjoterapeutów zgodzi się pracować od października 2024 r. za mniejsze pieniądze - mówi lekarz.
Podobne głosy usłyszeliśmy od przedstawicieli przychodni. Nie chcą, by wymieniać nazwy placówek, bo krytyka NFZ przez podmioty, które mają umowy z funduszem, byłaby - zdaniem naszych rozmówców - zbędnym ryzykiem.
- Nazywajmy rzeczy po imieniu: problem kolejek do fizjoterapeutów da się rozwiązać w prosty sposób. Tylko państwo musiałoby na to przeznaczyć miliard złotych, dwa, a być może i trzy. I sprawa byłaby załatwiona. Po prostu na ten cel, jak widać, szkoda - słyszymy od kierowniczki jednej z przychodni świadczącej usługi fizjoterapii.
A konkursy?
- Argument o konkursach na dostęp do fizjoterapii domowej na terenach, na których może go brakować, jest bałamutny. Nawet bowiem jeśli oddziały NFZ ogłoszą konkursy, to nie da się ich przeprowadzić i skutecznie rozstrzygnąć w krócej niż 4-5 miesięcy - tak wyglądają procedury. Nowe przepisy mają zaś wejść w życie przecież już od października 2024 r. - zauważa Andrzej Sałakowski.
Nie wyjdą na ulice
Dziś kończą się konsultacje projektu zarządzenia prezesa NFZ. Następnie Filip Nowak będzie musiał podjąć decyzję, czy nowe warunki świadczenia fizjoterapii wejdą w życie, czy nie.
Na jednym z portali umożliwiających tworzenie petycji - petycjeonline.com - opublikowano"protest pacjentów i ich rodzin oraz opiekunów" przeciw wejściu w życie nowych rozwiązań. Podpisały się pod nim - według stanu na czwartkowy wieczór - 3183 osoby. Przy czym, co trzeba zaznaczyć, pod protestem podpisać się może każdy internauta, jedna osoba nawet kilkukrotnie.
- Ograniczenie dostępu do fizjoterapii domowej uderzy w najsłabszych pacjentów. Oznaczać będzie poważne zagrożenie dla ich zdrowia, by nie powiedzieć, że powolną śmierć wobec braku leczenia - mówi mec. Paulina Bac. - Niestety, mówimy o grupie osób, która nie wyjdzie na ulice protestować przeciwko skrajnie niekorzystnym dla nich zmianom.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl