NFZ nie zapłaci za leczenie raka
Lekarze alarmują, że NFZ przestał im płacić za leczenie chorych na rzadkie nowotwory. - Gdybyśmy, jak chce Fundusz, zrezygnowali z leczenia, skazalibyśmy pacjentów na śmierć - denerwują się, pisze "Rzeczpospolita".
28.12.2005 | aktual.: 28.12.2005 09:06
Problem dotyczy przede wszystkim leków onkologicznych stosowanych u dzieci, jednego z leków używanych do leczenia raka jąder i takich nowotworów, jak chłoniaki czy mięsaki.
Nowotworów jest ponad 200 i formalnie leki pomagające na każdy z nich trzeba rejestrować oddzielnie i prowadzić oddzielne badania - tłumaczy doc. Tadeusz Pieńkowski z Centrum Onkologii w Warszawie. Rejestracja pozwala na leczenie farmaceutykiem konkretnej choroby. To procedura administracyjna, która firmie farmaceutycznej nie zawsze się opłaca, nawet jeśli lek pomaga chorym- dodaje Pieńkowski.
Problem dotyczy nowotworów rzadkich, których jest zbyt mało, by można było przeprowadzić kompleksowe badania kliniczne. To, że lek nie ma rejestracji na dany rodzaj nowotworu, nie znaczy, że nie pomaga w jego leczeniu- przekonuje Pieńkowski. Przykładem może być jeden z leków stosowanych w nowotworze jądra, gdy nie pomaga chemioterapia.
Specyfik znalazł się w zalecanych standardach leczenia przygotowanych przez Polskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej i konsultanta krajowego. Mam dwie teczki badań pokazujących, że jest skuteczny i że ratuje życie- mówi dr Tomasz Sarosiek, onkolog ze szpitala na Szaserów. Tyle że odpowiedniej rejestracji nie ma. Firma zarejestrowała go do leczenia raka jajnika i raka piersi, ale na rzadszy rak jądra już nie - tłumaczy Sarosiek.
Fundusz jest nieubłagany. Finansujemy leczenie zarejestrowanymi lekami, bo musimy mieć dowód, że są skuteczne- tłumaczy Andrzej Troszyński z NFZ. Sam jestem lekarzem i nie odważyłbym się stosować leku, który nie ma przeprowadzonych badań klinicznych i rejestracji- dodaje Jerzy Serafin z mazowieckiego oddziału Funduszu. Przecież jeśli zaszkodzi pacjentowi, będą powikłania, to rodzina może oskarżyć Fundusz, że podaliśmy lek niesprawdzony, narażając życie pacjenta.
W praktyce brak zgody Funduszu na leczenie jakimś preparatem oznacza, że szpital nie dostaje za nie pieniędzy. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć młodemu człowiekowi, że moglibyśmy go uratować, ale nie zrobimy tego, bo czeka nas kara finansowa. Podajemy lek. Problem będziemy mieli, gdy z pieniędzy trzeba będzie się rozliczać- mówi Tomasz Sarosiek. Staramy się zachowywać zgodnie z etyką lekarską, ale szpital finansowo na tym traci, na jednej kuracji 24 tysiące złotych. Nie wiemy jeszcze, jak to się wszystko skończy, bo problem pojawił się zaledwie kilka tygodni temu- dodaje.(PAP)