"Newsweek": tajemnicza pożyczka Jarosława Kaczyńskiego
Jarosław Kaczyński 2,5 roku temu pożyczył 200 tysięcy złotych. Nie wiadomo u kogo, bo prezes PiS odmawia podania nazwiska swojego wierzyciela. To zatajenie informacji - pisze "Newsweek", cytując słowa Anny Wojciechowskiej-Nowak, ekspertki Fundacji im. Stefana Batorego.
Jak pisze tygodnik, zachowanie Kaczyńskiego jest zastanawiające w kontekście sytuacji, jaka miała miejsce w 2002 roku. Wtedy to były szef MON, zmarły później w katastrofie smoleńskiej, Jerzy Szmajdziński pożyczył od prywatnych osób 300 tys. zł, ale nie podał w oświadczeniu majątkowym ich nazwisk. Wówczas Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, którego poproszono o opinię, ocenił, że polityk nie musi ujawniać tych danych. Głos w sprawie zabrał też prezes PiS, który stwierdził, że Szmajdziński powinien ujawnić nazwiska pożyczkodawców. Dziś GIODO stoi na stanowisku, że dane prywatnych wierzycieli trzeba ujawniać, ale Kaczyński odmawia podania nazwiska osoby, u której się zadłużył.
W sprawie długu Kaczyńskiego pewne jest tylko to, że został on zaciągnięty z myślą o leczeniu mamy, która przed śmiercią ciężko chorowała. W partii sprawa jest owiana tajemnicą.
Pożyczki, choć zaciągnięte w szczytnym celu, mogą wpędzić Kaczyńskiego w poważne tarapaty: nie tylko polityczne, ale także prawne - zaznacza "Newsweek". Punkt XI oświadczenia majątkowego wypełnianego przez posłów nakazuje bowiem ujawnienie wszystkich pożyczek i kredytów powyżej 10 tys. zł wraz ze szczegółami. Trzeba podać wysokość zobowiązania, jego warunki, dane wierzyciela a nawet cel, na jaki pieniądze mają być przeznaczone.
Magazyn spytał prezesa PiS o szczegóły jego zobowiązań. Odpowiedzi, których w imieniu prezesa udzielił gazecie rzecznik PiS Adam Hofman, były ogólnikowe i nie rozwiały wątpliwości.
Analizując oświadczenia majątkowe Kaczyńskiego, trudno uciec też od porównań ze sprawą byłego ministra Sławomira Nowaka, który za niewpisanie zegarka dostał prokuratorskie zarzuty. I choć w przypadku polityka Platformy mieliśmy do czynienia z zarzutem złożenia fałszywego oświadczenia a nie z zatajeniem informacji, to w świetle prawa obie sytuacje są równorzędne - pisze "Newsweek".
Źródło: Newsweek