"New Statesman": Papież odważniejszy i mądrzejszy od polityków
Jan Paweł II był jedną z niewielu, jeśli nie
jedyną osobistością publiczną, która otwarcie mówiła o sprawach,
przed którymi wzdragają się politycy: równości ludzi i
sprawiedliwości społecznej - napisał w komentarzu redakcyjnym
lewicowy i zazwyczaj antykościelny tygodnik brytyjski "New
Statesman".
07.04.2005 11:15
Pismo zestawia odwagę Papieża w myśleniu o tych sprawach z powściągliwością brytyjskich polityków, widoczną w kontekście zbliżających się majowych wyborów parlamentarnych.
"Możemy być pewni, że w obecnej kampanii wyborczej niektóre kwestie nigdy nie staną na porządku dziennym. Dotyczy to m.in. handlu bronią, równości społecznej, nadmiernej koncentracji bogactw, nachalnej reklamy, praw pracowniczych, władzy wielkiego kapitału, opłakanego położenia Afryki, inżynierii genetycznej, globalnego ocieplenia, aborcji i eutanazji" - czytamy w gazecie.
O tych sprawach Jan Paweł II nie wahał się mówić jasno i zdecydowanie. Tymczasem politycy "coraz bardziej przypominają sprzedawców oferujących jeden i ten sam towar" i dlatego udział w wyborach "jest równie pasjonujący, co zakupy w supermarkecie" - zauważa "New Statesman".
Zdaniem pisma "reakcja na śmierć Jana Pawła II dowodzi, jak wielkim szacunkiem cieszył się on sam i instytucja papiestwa". Gazeta podkreśla, że Papież "wyrzekał się retorycznych uników, stał na gruncie zasad i podejmował zagadnienia, których nikt nawet nie chciał dostrzec".
"Jeżeli Papież i jego Kościół byli wśród przywódców świata osamotnieni w sztywnym podejściu do zagadnienia kontroli urodzeń, to byli także osamotnieni w wynikającym z wiary przekonaniu, iż każdy człowiek się liczy bez względu na swój wkład w PKB, że egoistyczny materializm niszczy Ziemię i że globalny system ekonomiczny wymaga globalnego współczucia i pomocy dla jego ofiar" - dodaje pismo.
"Jan Paweł II znalazł język, którym wielu polityków w ogóle nie umie się posługiwać i nie czuje takiej potrzeby. Życiu politycznemu brak takiego języka, a nigdy nie był on bardziej potrzebny" - konkluduje "New Statesman".
Andrzej Świdlicki