Nękali, zastraszali i grozili
Niszczono im mienie, grożono śmiercią,
rozpuszczano podłe plotki. Instytut Pamięci Narodowej bada jak w
pierwszych tygodniach stanu wojennego Służba Bezpieczeństwa
prześladowała intelektualistów "reprezentujących postawy wrogie i
opozycyjne" wobec ówczesnych władz - pisze w "Rzeczpospolitej" Jan Ordyński.
Sprawozdanie z tych działań - sporządzone w MSW w maju 1982 r. - zostało niedawno odnalezione wśród dokumentów przekazanych IPN. Nadano mu wówczas klauzulę "tajne specjalnego znaczenia". Sporządził je por. S.Janowczyk z Departamentu III MSW. To właśnie na tej komórce spoczywał ciężar walki ze środowiskami intelektualnymi. Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej rozpoczął w tej sprawie tzw. czynności wyjaśniające - powiedział "Rz" prof. Witold Kulesza.
Z lektury sprawozdania wynika, że "działaniami nękającymi" objęto kilkadziesiąt osób, przede wszystkim ze środowisk: naukowego, artystycznego i dziennikarskiego, będące w opozycji do ówczesnych władz.
"Treść odnalezionego dokumentu wskazuje, że podjęte przez SB działania są przestępstwami ściganymi przez IPN na podstawie obowiązującego wówczas kodeksu karnego. Będziemy też badać, pytając o to wskazane osoby, czy przeprowadzane wówczas z nimi przez oficerów SB tzw. rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze mogą być zakwalifikowane jako tzw. groźby karalne" - powiedział "Rz" prof. Kulesza.
Grzegorz Majchrzak z IPN pisze w "Rz", że wśród dyrektorów teatrów i znanych aktorów kolportowano ulotki kompromitujące Adama Hanuszkiewicza jako reżysera i obywatela. W imieniu mieszkańców dzielnicy Mokotów SB wysłała list kwestionujący zasadność przyznania mieszkania Gustawowi Holoubkowi. Mai Komorowskiej uszkodzono zamek do mieszkania i przebito opony samochodu. Jacek Fedorowicz codziennie w różnych porach odbierał telefony nękające.
Katalog działań specjalnych wymierzonych w opozycję był szeroki. Zależał zapewne od inwencji funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa oraz ich wiedzy na temat prześladowanej osoby, jej rodziny i otoczenia. O szykanach, chociaż zapewne bez "zbędnych szczegółów", były informowane władze PRL. To na ich polecenie stosowano ten rodzaj działań - stwierdza Grzegorz Majchrzak.